PropertyValue
rdfs:label
  • Życie jest krótkie
rdfs:comment
  • Byłem tam. Stałem przy ścianie, gdy się urodziłeś... Bardzo szybko nadszedł twój pierwszy dzień szkoły. Stałem na dachu budynku i patrzyłem, jak idziesz do klasy. Skwapliwie obserwowałem jak rośniesz, zmieniasz się, doświadczasz życia. Byłeś wyjątkowy na swój sposób, ale z dystansu wydawałeś się być dokładnie taki sam jak inni. Ukrywałem się w kącie, gdy twoi rodzicie nagrywali kamerą twoje rozdanie świadectw. Wyglądałeś na bardzo szczęśliwego. Całe życie było przed tobą. Myślałeś, że na zawsze będziemy razem. Jednak ja wiedziałem lepiej. Te rzeczy zawsze kończą się tak samo.
dcterms:subject
abstract
  • Byłem tam. Stałem przy ścianie, gdy się urodziłeś... Bardzo szybko nadszedł twój pierwszy dzień szkoły. Stałem na dachu budynku i patrzyłem, jak idziesz do klasy. Skwapliwie obserwowałem jak rośniesz, zmieniasz się, doświadczasz życia. Byłeś wyjątkowy na swój sposób, ale z dystansu wydawałeś się być dokładnie taki sam jak inni. Ukrywałem się w kącie, gdy twoi rodzicie nagrywali kamerą twoje rozdanie świadectw. Wyglądałeś na bardzo szczęśliwego. Całe życie było przed tobą. Myślałeś, że na zawsze będziemy razem. Jednak ja wiedziałem lepiej. Te rzeczy zawsze kończą się tak samo. Strasznie się nudziłem, gdy siedziałem na skraju twojego biurka i patrzyłem, jak cały czas pracujesz i pozwalasz, żeby życie cię omijało. Całkowicie mnie zawiodłeś. Ignorowałeś mnie. Zawsze myślałeś o "potem". Tak jak reszta tych głupców. "Później" moglibyśmy podróżować. "Później" moglibyśmy przespać cały dzień. "Później" doceniłbyś mnie bardziej, kochał bardziej, szanował bardziej. Okazałeś się być jednym z tych złych. Chyba powinienem był ci współczuć, ale jestem już do tego przyzwyczajony. Cicho wdychałem woń twoich włosów i patrzyłem jak ich kolor ulatnia się, zostawiając szarość i biel. Niegdyś miałeś bujne włosy o intensywnej barwie. Obwiniałeś mnie o zabranie ci tego. Nic nie czułeś, gdy lizałem twoją skórę, a moja żrąca ślina wypalała zmarszczki na twoim ciele, które niegdyś było tak gładkie i zdrowe. "Później" przyszło i odeszło. W momencie, gdy w końcu odszedłeś na emeryturę, było już o wiele za późno na twoje plany dla mnie. Nie mogłem też już zrobić niczego oprócz tego, co zwykle. Czekałem i patrzyłem. Smutny, pusty wazon stał za mną na parapecie twojego szpitalnego pokoju. Cierpliwie spoglądałem na twoją usychającą formę. Wiedziałem, że wtedy, blisko końca, tęskniłeś za mną. Tak jak wielu przed tobą i wielu, którzy dopiero mieli nadejść, żałowałeś, że nie doceniłeś mnie bardziej. Płakałeś, ale ja tylko siedziałem i patrzyłem. Tylko ja czuwałem nad tobą, gdy w końcu umarłeś. Wzruszyłem ramionami i zamknąłem to oko, a następnie otworzyłem kolejne. To wisiało na tylnej ścianie tego samego pokoju szpitalnego, gdzie ty się urodziłeś. Wydawało mi się, że minęła ledwie chwila. Całe twoje życie było dla mnie niczym mrugnięcie okiem. Jako czas, mam tendencję do patrzenia na rzeczy inaczej niż wy, śmiertelnicy. Może ten następny doceni mnie bardziej...