PropertyValue
rdfs:label
  • Dzień 63 Powrót i dużo śmierci
rdfs:comment
  • Kiedy obudziłem się rano, Julka jeszcze spała. Wstałem i przeszedłem się po domu. Szukałem zagrożenia. Jak wracałem uświadomiłem sobie, że broń została w pokoju. „Dobra, i tak tam wracam.” Pomyślałem i wszedłem do tej „sypialni”. Julka dalej spała. Podszedłem do stolika, obok którego była lodówka i zrobiłem najlepsze możliwe śniadanie. Wszystko znajdowało się na dużym półmisku, który przyniosłem Julce do łóżka. Zdążyła przez ten czas usiąść wyraźnie niezadowolona, że tak wcześnie się ją budzi. Usiadłem obok, przywitałem się i powiedziałem „smacznego”.
dcterms:subject
abstract
  • Kiedy obudziłem się rano, Julka jeszcze spała. Wstałem i przeszedłem się po domu. Szukałem zagrożenia. Jak wracałem uświadomiłem sobie, że broń została w pokoju. „Dobra, i tak tam wracam.” Pomyślałem i wszedłem do tej „sypialni”. Julka dalej spała. Podszedłem do stolika, obok którego była lodówka i zrobiłem najlepsze możliwe śniadanie. Wszystko znajdowało się na dużym półmisku, który przyniosłem Julce do łóżka. Zdążyła przez ten czas usiąść wyraźnie niezadowolona, że tak wcześnie się ją budzi. Usiadłem obok, przywitałem się i powiedziałem „smacznego”. Po posiłku, wyszedłem, aby mogła się w spokoju ubrać i przygotować do drogi. Jak po około 10 minutach wyszła, poszliśmy spokojnym krokiem przed siebie, w poszukiwaniu ośrodka, w którym mieszkałem do tego czasu. Droga mijała nam dosyć spokojnie, czasem tylko kilku tutejszych się biło, albo biegało. Trochę byłem zdziwiony i Julka to zauważyła. Na jej pytanie „Co się stało?” odpowiedziałem „Nic, dziwię się, że tak tu pusto o tej porze. Widocznie jesteśmy w innej części tego miasta.” Szliśmy dalej. Naprzeciwko nas mała grupa, około 5 tutejszych, przebiegła przed nami. Patrzyłem za nimi przez chwilę, ale szybko zniknęli mi z oczu. Podczas dalszej drogi, było kompletnie pusto. Trochę z Julką porozmawiałem o wszystkim i o niczym zarazem, ponieważ było troszkę zbyt cicho. Nagle rozpoznałem moją część miasta. Byliśmy jakieś trzy przecznice od ośrodka. Powiedziałem to Julce i sam ruszyłem w stronę domu. Na drugiej przecznicy czekała na nas niespodzianka. Jak tylko się na niej znaleźliśmy przed nami pojawili się tutejsi. Było ich około pięciu i w dodatku mieli noże. Odsunąłem Julkę za siebie i kazałem jej uciekać. Najpierw nie chciała iść, dopiero jak jej obiecałem, że ją znajdę, niechętnie odbiegła. „Przynajmniej ona jest bezpieczna” pomyślałem, po czym wyjąłem pistolet. Szybko sprawdziłem ile mam jeszcze amunicji. Pełny magazynek, piękne siedem naboi. Spojrzałem w stronę przeciwników i odbezpieczyłem broń. Amunicji mi starczyło. Wycelowałem w tego najbliższego, przełknąłem ślinę (miałem zabić kolejne osoby, mimo że w obronie własnej) i strzeliłem. Trafiłem go w klatkę piersiową. Tamten się przewrócił, a ja wycelowałem w drugiego. Trafiłem w głowę. Kolejny, kolejny i kolejny, trzy strzały z bliska w serce. Udało się, przeżyłem, ale co z Julką? Poszedłem jej poszukać. Nie mogłem jej znaleźć. Schowałem broń i poszedłem, dosyć przygnębiony do domu. Jak przechodziłem przez pobojowisko, zauważyłem że brakuje jednego ciała. Rozejrzałem się, jednak było pusto. Chwilę potem, jak już miałem ruszyć poczułem ostre uderzenie w brzuch. Przewróciłem się i zobaczyłem postrzelonego tutejszego. Nie trafiłem! Przeturlałem się w bok, unikając uderzenia nożem w serce. Szybko wstałem i wyjąłem nóż. Rzuciliśmy się na siebie. Podczas walki, bardzo dużo razy zostałem trafiony, tak samo jak mój przeciwnik. Tutejszy wprowadził pchnięcie. Odskoczyłem chwilę za późno. Ostrze wbiło mi się w rękę. Dodatkowo, potknąłem się o ciało znajdujące się za mną. Mój przeciwnik odrzucił nóż, usiadł na mnie i zaczął mnie bić. Jak chciał wprowadzić kończące uderzenie, wbiłem mu nóż w serce. (trzeba nadmienić, że ja go nie wyrzuciłem) Zrzuciłem z siebie trupa i z trudem wstałem. Zacząłem przeszukiwać ciała. Znalazłem masę niepotrzebnych rzeczy. W ostatnim ciele znalazłem maczetę. Nie wiem czemu ten tutejszy wolał używać noża. Zabrałem broń i pokuśtykałem do siebie do domu. Wreszcie tu wróciłem. Szkoda, że Julki tu nie ma. Wszedłem do środka i moim oczom ukazali się rządowi i tutejsi. Wszyscy zaczęli się do mnie zbliżać, tutejsi z nożami a rządowi z jakimś ustrojstwem. Wyjąłem maczetę i zaczęła się walka. Dużo krwi popłynęło i dużo ludzi padło. Stałem przed swoimi drzwiami cały we krwi i ranach. Wbiłem maczetę w ciało jakiegoś tutejszego co jeszcze żył i wszedłem do pokoju. W środku była Ange, Kapłan i Lucy. Dziewczynka spała, a Ange natychmiast do mnie podbiegła i pytała czy nic mi nie jest. Jak jej powiedziałem, że jest w porządku, wtedy zauważyłem w pokoju tutejszą! Bez namysłu wyjąłem pistolet i strzeliłem jej w nogę. Nawet nie zareagowała tylko wybiegła. Schowałem broń i poszedłem sobie usiąść w kącie. Ange cały czas za mną szła i mówiła, żebym się zatrzymał to mi pomoże. Mimo, mojej odmowy, nie dawała mi spokoju. Nie wytrzymałem, odwróciłem się, złapałem Ange i przyłożyłem jej nóż do gardła, mówiąc „Daj mi spokój” po czym ją lekko odepchnąłem. Już miałem się odwrócić, ale poczułem, że ktoś mi zabiera nóż z ręki. Wyjąłem pistolet i wycelowałem. To był Kapłan. Powiedziałem żeby oddał mi nóż i będzie dobrze. Kiedy odrzucił ostrze i odsunął się, mogłem wreszcie w spokoju odzyskać straconą broń i usiąść. Resztę dnia siedziałem myśląc co z Julką. Czy żyje? Co się z nią dzieje? W między czasie, tamci rozmawiali. Sam nie wiem o czym, ale nie interesowało mnie to. Późnym wieczorem podeszła do mnie Lucy i spytała czy może nóż. Odmówiłem i spytałem po co, wtedy odpowiedziała, że chciałaby ściąć włosy. Pomyślałem że noża nie oddam ale żyletkę już poświęcę. Sięgnąłem pod łóżko i ją wyjąłem. Nie znaleźli jej podczas „inspekcji”. Dałem ją Lucy, która wyraźnie zadowolona, poszła ściąć włosy. Tej nocy nie spałem. Kapłan późno poszedł spać, Ange chwilę przed nim, a Lucy jedyna mądra poszła spać dużo wcześniej. Kategoria:Opowiadania Kategoria:Legendy miejskie