PropertyValue
rdfs:label
  • Nocleg
rdfs:comment
  • Zanim podetnę sobie żyły zimną żyletką, opowiem ci historię w której jestem jednym z głównych bohaterów. Po tej przygodzie nie szukam już sensu życia dalej. Pewnego gorącego dnia w Atlancie (mojego rodzinnego miasta), postanowiłem wraz z przyjaciółmi wybrać się do tutejszego, opuszczonego szpitala psychiatrycznego. Razem zebraliśmy się u mnie w domu, aby omówić różne sprawy na temat tej wyprawy. Szpital oddalony był od miasta o jakieś dobre 20 kilometrów. Mieliśmy się tam wybrać nocą, aby był lekki dreszczyk. Musieliśmy znaleźć sobie jakiś nocleg, ponieważ wyjść z szpitala mieliśmy mniej więcej nad ranem. Mój kolega David miał wiele kontaktów i powiedział, że niedaleko od szpitala mieszka jego koleżanka Kate, u której moglibyśmy przenocować, ponieważ posiadała ona duży stary dom. Powiedzia
dcterms:subject
Tytuł
  • Nocleg
Sekcja
  • ze zbioru Szalony pątnik
dbkwik:wiersze/property/wikiPageUsesTemplate
Autor
  • Stefan Grabiński
abstract
  • Zanim podetnę sobie żyły zimną żyletką, opowiem ci historię w której jestem jednym z głównych bohaterów. Po tej przygodzie nie szukam już sensu życia dalej. Pewnego gorącego dnia w Atlancie (mojego rodzinnego miasta), postanowiłem wraz z przyjaciółmi wybrać się do tutejszego, opuszczonego szpitala psychiatrycznego. Razem zebraliśmy się u mnie w domu, aby omówić różne sprawy na temat tej wyprawy. Szpital oddalony był od miasta o jakieś dobre 20 kilometrów. Mieliśmy się tam wybrać nocą, aby był lekki dreszczyk. Musieliśmy znaleźć sobie jakiś nocleg, ponieważ wyjść z szpitala mieliśmy mniej więcej nad ranem. Mój kolega David miał wiele kontaktów i powiedział, że niedaleko od szpitala mieszka jego koleżanka Kate, u której moglibyśmy przenocować, ponieważ posiadała ona duży stary dom. Powiedział, że nocowało tam wiele osób. Wszyscy zgodziliśmy się i zaczęliśmy się przygotowywać. Po niemal trzydziestu minutach byliśmy już gotowi. David zadzwonił do Kate: - Hej, Kate, z tej strony David! - Hej, David! - Czy ja i 8 moich znajomych, moglibyśmy przenocować u Ciebie? - Tak, oczywiście! Ale na którą godzinę? - No tak mniej więcej o 3:00 nad ranem. - Och, idziecie zwiedzić psychiatryk? - Tak. Myślę, że ta godzina nie sprawi Ci najmniejszego problemu? - Nie, nie. - Zapłacę Ci po naszym przyjściu. - Ależ nie musisz! - Dzięki, miła jesteś. To do zobaczenia. - Do zobaczenia! - No, wszystko umówione. - powiedział do nas David. - To co? W drogę! - powiedziałem i wszyscy razem wyruszyliśmy do psychiatryka. Gdy już dotarliśmy była północ. Gmach szpitala psychiatrycznego był ogromny. Wysoki na 5 pięter, długi budynek wyglądał jak z horroru. Weszliśmy razem do środka i zaczęliśmy go zwiedzać. Wszystkie ściany były obdarte i zgrzybiałe. Przechodząc korytarzami starałem się odtworzyć scenę w swojej głowie, jak wyglądało tam życie codzienne. Każdemu z nas towarzyszył lekki dreszczyk. Nagle ja z moim kolegą Johnem znaleźliśmy wielkie, przerażające, czarne drzwi. Spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo i zaczęliśmy je z trudem otwierać. Po wyczerpujących staraniach otworzyliśmy je. Pierwsze co nas powitało to smród zgnilizny. Było to pomieszczenie sanitarne gdzie prawdopodobnie myli się psychicznie chorzy. Później tylko zwiedzanie, próby nastraszenia innych. Cała ta przygoda była zajefajna i nie do zapomnienia. Spojrzałem na zegarek. Była 2:34. - Pora już wracać - powiedziałem. Później wszyscy się zebraliśmy i poszliśmy do Kate. W końcu dotarliśmy do miejsca noclegu. David zapukał do drzwi starego i dużego domu. Po chwili otworzyła nam niewysoka, czarnowłosa, o brązowych oczach dziewczyna. Była to Kate. Powitała nas i zaprosiła do środka. Byłem tak zmęczony, że miałem ochotę położyć się na podłodze i zasnąć. Dziewczyna prowadziła nas do pokoju mijając swoich rodziców. - To moi starzy. Możecie się przywitać. - powiedziała Kate. - Dzień dobry! - wszyscy powiedzieliśmy do nich. Siedzieli na fotelach odwróceni do nas, milcząc. Widzieliśmy tylko ich nieruchome głowy od tyłu. - Śpią - powiedziała obojętnie czarnowłosa dziewczyna. Później przeszliśmy schodami na piętro i ukazały się nam drzwi od pokoju. Kate otworzyła je i wpuściła nas. Pokój jak pokój, osiem łóżek, telewizor i szafa. Byłem wtedy potwornie zmęczony. Szybko wskoczyłem do śpiwora i o niczym nie myśląc, zasnąłem. Obudziłem się w południe, gdzieś tak o 11.00. Pierwsze co zauważyłem, to puste łóżko na którym przedtem leżał Pete. Coś mnie tknęło i postanowiłem go poszukać. Poszedłem na dół ale nie było tam go. Postanowiłem wtedy porozmawiać z rodzicami Kate, którzy nadal siedzieli na fotelach tyłem do mnie, oglądając telewizję. Podszedłem do nich i zauważyłem głowę Pete'ego również dziwnie nieruchomą. Uspokoiłem się wtedy i podszedłem bliżej. Wtedy zobaczyłem coś, co wypaliło dziurę w moim sercu. Strach przepłynął przeze mnie jak prąd. Stałem wryty przez pewną chwilę. Rodzice Kate byli tak naprawdę martwi. Zauważyłem zastygłe oczy Pete'ego. Usiadłem na kanapie z przerażenia. Wszyscy mieli dziury w klatkach piersiowych i obdarte tętnice. Nagle usłyszałem czyjeś kroki za sobą. Odwróciłem się i jedyne co zobaczyłem to zimna twarz Kate. Poczułem dziwne rwanie w karku i zemdlałem. Przed chwilą obudziłem się w dziwnym ciemnym pomieszczeniu. Właśnie słyszę krzyki swoich przyjaciół. Znalazłem żyletkę w swojej kieszeni. Już zatapia się w moją skórę, już czuć zapach krwi, już ten chwilowy ból, już umieram, odlatuję. Kategoria:Opowiadania Kategoria:Legendy miejskie