PropertyValue
rdfs:label
  • The Bloody Hunter
rdfs:comment
  • Dokładnie 4 lata temu zmarła moja prababcia. Jedyne co zostawiła po sobie to stary i wielki dom w jakiejś wsi. Moi rodzice pewnie chcieli by go sprzedać lecz należy on prawnie do moich dziadków którzy niewiadomo z jakich przyczyn nie chcą a wręcz boją się tego. Trzy dni temu wraz z dziadkami pojechałem do tej rudery. Oczywiście tylko z ciekawości, nigdy tam nie byłem. Dom okazał się być naprawdę potężną posiadłością. Na parterze 6 pokoi natomiast na pierwszym piętrze 4 z balkonem. Pokoje były bardzo ubogie. Tylko niektóre były urządzone łóżkami i od czasu do czasu komodą lub szafą.
dcterms:subject
abstract
  • Dokładnie 4 lata temu zmarła moja prababcia. Jedyne co zostawiła po sobie to stary i wielki dom w jakiejś wsi. Moi rodzice pewnie chcieli by go sprzedać lecz należy on prawnie do moich dziadków którzy niewiadomo z jakich przyczyn nie chcą a wręcz boją się tego. Trzy dni temu wraz z dziadkami pojechałem do tej rudery. Oczywiście tylko z ciekawości, nigdy tam nie byłem. Dom okazał się być naprawdę potężną posiadłością. Na parterze 6 pokoi natomiast na pierwszym piętrze 4 z balkonem. Pokoje były bardzo ubogie. Tylko niektóre były urządzone łóżkami i od czasu do czasu komodą lub szafą. Pierwszej nocy spałem na piętrze (całkiem sam) natomiast dziadkowie spali na parterze. Noc przebiegła spokojnie i całkiem wygodnie mi się spało. Nie spostrzegłem nic dziwnego oprócz wierzy telegraficznej widzianej z moich okien oraz dziwnych dźwięków wydobywających się z korytarza. Nie zrobiły one na mnie wrażenia, zignorowałem je i poszedłem spać, w końcu było późno w nocy a ja spałem tu po raz pierwszy, to normalne że słyszymy dziwne dźwięki i się wszystkiego boimy kiedy czujemy się nieswojo. Następnego dnia nudziłem się jak mops, nie było tu kompa, wi-fi ani nawet zasięgu a co dopiero tu mówić o telewizji. Żałowałem tego wyjazdu. Tak popsuć sobie weekend i to na własne życzenie! Dzień się dłużył a ja umierałem z nudów. Zwiedziłem wszystkie pokoje, piwnice, strych, ogród i nawet pobliski staw. Nic nienormalnego nie znalazłem. Dom był ok! Myślałem że natknę się na cokolwiek co można będzie wykorzystać jako grę lub coś w tym rodzaju. Nic w piwnicy stare i puste pudła w pokojach pustka na strychu pustka dookoła pole i lasy a najbliżsi ludzie mieszkają dopiero kilometr z tond. Wreszcie zapadła noc. Znów spałem w tym samym pokoju. Tej nocy było inaczej, bałem się cholernie, dźwięki były głośniejsze. Słyszałem głos i wydawało mi się że ktoś jest w moim pokoju, a właściwie to jestem teraz pewien że ktoś tam ze mną był! Miało to coś na sobie zniszczony kapelusz sombrero oraz stare porwane spodnie, twarz owiniętą drutem kolczastym. Trzymało siekierę. Byłem sparaliżowany strachem, nie wiedziałem co robić leżałem jak martwy. Miałem zamknięte oczy i próbowałem ustabilizować swój oddech tak aby był jak najcichszy. Miałem nadzieję że to coś lub ten ktoś mnie nie widzi. Wreszcie zrobiło się cicho. Uciekłem przerażony na balkon zamykając za sobą drzwi. Byłem pewien że tam jestem bezpieczny. Przez dłuższy czas wpatrywałem się w okna domu żeby sprawdzić gdzie on-ono jest. W końcu moją uwagę znów zwróciła wierza telegraficzna. Mrużyłem moje zmęczone oczy tak długo aż usnąłem. Rankiem obudziła mnie babcia. Była zdziwiona co robię na balkonie. Nie mówiłem jej o wczorajszym incydencie. Nie obchodziło mnie co sobie o mnie myślała, cały czas byłem przerażony bardzo dziwnym faktem że wieża którą wczoraj oglądałem zniknęła. Jak to możliwe? Cieszyłem się na fakt że o 19:00 będziemy już wracać do domu. Przez większość dnia nie działo się nic dziwnego aż do 18:30, wtedy to babcia poprosiła mnie aby się spakował bo zaraz mieliśmy wyjeżdżać. Wróciłem na górę otworzyłem moją torbę na ubrania i zacząłem je kompletować. Spojrzałem na swój nadgarstek lewej ręki. O bożę!!! Ktoś wydrapał mi na nim "The Bloody Hunter Coming" małymi literkami ale wciąż widoczne, rana mi nie krwawiła lecz ręka zaczęła boleć niemiłosiernie. Nie miałem czym tego zamaskować więc obracałem rękę tak aby nikt tego nie zobaczył. Gdyby się babcia albo dziadek dowiedzieli. Właściwie nie wiem jak by w tedy zareagowali, i tak wolałem im tego nie pokazywać. Spakowałem swoje rzeczy i zszedłem na dół. Byliśmy już gotowi do wyjazdu, dziadek spojrzał jeszcze tylko ostatni raz na dom i się zebraliśmy. Było bardzo ciemno a ja byłem bardzo zmęczony, niestety usnąłem. Obudziłem się o godzinie 2:00. Dziadek i babcia byli martwi! Ich flaki były porozlewane po całym samochodzie i drodze! Wciąż byłem nieopodal tego zasranego domu. Wziąłem telefon i zacząłem uciekać przez las, ekran małego urządzenia oświetlał skraweczek mojej drogi. Biegłem bardzo długo aż zobaczyłem małą budowlę ile ona mogła mieć 2x2m, dach i drzwi. Żadnych okien ani szczelin za to porządne drzwi z mocnym zamkiem. Teraz jestem tu! Siedzę i piszę to. Ten ktoś jest tam na zewnątrz i wykrzykuje swoim męskim i basowym głosem "Bloody Hunter", obija swoją siekierą o ściany które trzymają mnie przy życiu, są jedyną przeszkodą w spotkaniu go ze mną. Nie wiem ile mi zostało, nie wiem co się dzieję? Nie mogę po nikogo zadzwonić, nie mam sygnału ani neta. Zapytacie się jak to piszę. Sam tego k***a nie wiem! To jedyna strona jaka mi działa. Może on chce żebyście o nim wiedzieli? Może jesteście następni? Kategoria:Opowiadania