PropertyValue
rdfs:label
  • Chłopiec z blizną
rdfs:comment
  • Jestem Adam. Był to sobotni, letni poranek. Termometr wskazywał 31 stopni, więc pomyślałem że zamiast pocić się w domu, to pójdę na plażę. Mieszkałem w Gdańsku, więc z wakacjami nad morzem nie miałem problemu. Opalę się trochę, może nie spiekę. Przynajmniej będę miał dowód, że jakoś te wakacje spędziłem. Spakowałem to, co potrzebne i poszedłem. Po dotarciu przebrałem się. Poczułem lekki chłód, ale to chyba od tego że miałem kąpielówki. Rozłożyłem ręcznik i się na nim położyłem. Leżałem jak ten placek na ręczniku, gdy nagle podszedł do mnie chłopiec. Wskazał daleko w prawo. - Ż-ż-że co? Zabije?!
dcterms:subject
abstract
  • Jestem Adam. Był to sobotni, letni poranek. Termometr wskazywał 31 stopni, więc pomyślałem że zamiast pocić się w domu, to pójdę na plażę. Mieszkałem w Gdańsku, więc z wakacjami nad morzem nie miałem problemu. Opalę się trochę, może nie spiekę. Przynajmniej będę miał dowód, że jakoś te wakacje spędziłem. Spakowałem to, co potrzebne i poszedłem. Po dotarciu przebrałem się. Poczułem lekki chłód, ale to chyba od tego że miałem kąpielówki. Rozłożyłem ręcznik i się na nim położyłem. Leżałem jak ten placek na ręczniku, gdy nagle podszedł do mnie chłopiec. - Przepraszam, proszę pana. Pomoże mi pan znaleźć rodziców? Wyglądał na siedmiolatka, ale głos miał niski. Jego twarz szpeciła ogromna blizna na policzku. Prawdopodobnie od cięcia. Na plaży nie było tyle osób co zwykle. Ale on był dzieckiem, więc postanowiłem mu pomóc. - Z której strony przyszedłeś tutaj? - zapytałem go. Wskazał daleko w prawo. To było troszkę dziwne, że rodzice nie rzucili okiem na niego, a on sam poszedł daleko aż do mnie. - Dobrze. Zaprowadzę cię. Ale obiecaj mi, że nie będziesz się oddalał nigdzie bez zgody rodziców, dobrze? Spojrzał na mnie złowrogo. Jakby w tej chwili poczuł złość do mnie. Ale z jakiego powodu? Szedł tuż za mną. Mówiłem do niego cały czas, ale ten się nie odezwał. W końcu, po trzech minutach wskazał mi miejsce, gdzie opalała się młoda para. Nie zwracali uwagi na nic co się wokół nic dzieje. Powiedziałem do chłopczyka - To twoi rodzice? To leć do nich. Ale ten odjęknął, że nie. Zdziwiony podszedłem do nich i mówiłem o synu. - Ale o czym pan mówi? - zapytał się mnie zaskoczony mężczyzna. - Ja nie mam żadnych dzieci. A teraz niech pan odejdzie. Pogubiłem się. Spojrzałem za siebie, ale dziecka nigdzie nie było. W panice szedłem w kierunku swojego leżaka, oglądając się za małym. Podszedłem do ratownika - Przepraszam. Widział pan chłopczyka z blizną na policzku? Zwiał mi gdzieś. Ratownik osłupiał. Poprosił żebym położył się na leżaku i dokładnie słuchał. - Ten chłopczyk nie istnieje.... Osłupiałem tak samo jak ratownik. Opowiadał dalej... - Legenda głosi, że ten kto spotka chłopczyka z blizną, będzie nawiedzał miejsce zamieszkania bliskiej osoby ofiary, gdzie tam ją zabije. Później pójdzie po pana. - Ż-ż-że co? Zabije?! - Niech pan się nie ociąga i leci do swojego domu, po bliską dla pana osobę! Musicie się wynieść z mieszkania dopóki panu życie miłe! Pobiegłem od razu po moje rzeczy i pędem, bez przebierania się pobiegłem do domu Julietty. Drzwi były otwarte... - Julietta? JULIETTA ODEZWIJ SIĘ, SŁYSZYSZ?! Ale Julietty tam nie było... Od tamtego czasu słuch po Adamie i Julietcie zaginął. Nikogo nie było w domu. Policja mówi, że znaleziono zakrwawione kąpielówki Adama oraz zdjęcie chłopca z blizną. Kategoria:Legendy miejskie Kategoria:Opowiadania