PropertyValue
rdfs:label
  • Teraz możesz krzyczeć
rdfs:comment
  • Szedł ulicą ze spuszczoną głową. Przechodnie widząc go szeptali cicho między sobą. Wszyscy ustępowali mu z drogi. Niewielu wiedziało kim jest, ale wystarczyła sama złowroga aura otulająca jego postać. Czuli niepokój, już zawsze będą czuć obawę przed nim. I słusznie. Tylko zwierzęta mogły czuć się przy nim bezpiecznie. Nigdy nie zrobił krzywdy żadnemu z nich. Uważał, że są idealne, zabijały tylko by przeżyć. Nie były złośliwe i nic nikomu nie narzucały. Ich perfekcją była niewinność. Ludzie byli inni. Nienawidził gdy ktoś go z nimi porównywał, zawsze uważał, że jest ponad nimi.
dcterms:subject
abstract
  • Szedł ulicą ze spuszczoną głową. Przechodnie widząc go szeptali cicho między sobą. Wszyscy ustępowali mu z drogi. Niewielu wiedziało kim jest, ale wystarczyła sama złowroga aura otulająca jego postać. Czuli niepokój, już zawsze będą czuć obawę przed nim. I słusznie. Tylko zwierzęta mogły czuć się przy nim bezpiecznie. Nigdy nie zrobił krzywdy żadnemu z nich. Uważał, że są idealne, zabijały tylko by przeżyć. Nie były złośliwe i nic nikomu nie narzucały. Ich perfekcją była niewinność. Ludzie byli inni. Nienawidził gdy ktoś go z nimi porównywał, zawsze uważał, że jest ponad nimi. Szła za nim kobieta. Niezauważona przez nikogo. Była gotowa iść za nim wszędzie. Od zawsze i na zawsze. Chciała go zmienić choć wiedziała, że to niemożliwe. Kochała go, ale on nie wierzył w miłość. Nie rozumiał uczuć, znał tylko ich książkowe definicje. Miał już gotowy plan. Chciał zabić wszystkie kreatury na świecie. Nie oszczędziłby nikogo. Wrzaski i błagania, karmił się tym. Uwielbiał patrzeć na krew, powoli uciekającą z żywych jeszcze ciał. Dlatego go zamknęli. Urządził sobie rzeź, ale nigdy nie lubił sprzątać. Teraz, gdy odzyskał wolność, odebraną mu przez te obrzydliwe dusze jeszcze bardziej pragną pozbyć się wszystkich. Zatrzymał się. Było już ciemno a z nieba strumieniami lał się deszcz. Roześmiał się. Podniósł głowę ku górze i śmiał się coraz głośniej. Był to śmiech obłąkańca. Ludzie spłoszeni przyśpieszali kroku aby jak najszybciej się od niego oddalić. Teraz był gotowy. To idealna pora. Godzina zagłady. Możecie już zacząć krzyczeć. Odwrócił się. Wiedział, że tam była. Zawsze była przy nim i choć nie rozumiał uczuć, które nią kierowały cieszył się. - Twoja kolej kochanie. - szepnął. Podszedł do kobiety zdecydowanym krokiem i przytulił ją. Roześmiała się. Wiedziała co chce zrobić i była na to gotowa. Mężczyzna wyciągną nóż z kieszeni. Powoli przejechał czubkiem ostrza po jej policzku. Krew. Brakowało mu tego. Kobieta nadal się uśmiechała. Deszcz padał coraz mocniej i zmył krew z jej policzka. Kolejne nacięcie, tym razem wzdłuż drugiego policzka. Zdjął jej płaszcz i rzucił na ziemię. - Dziękuję. - Powiedział, po czym wbił nóż między jej żebra. Trysnęła krew brudząc mu koszulę. Dookoła nie było już nikogo. Nikt nie zadzwonił na policję mimo iż wiele osób widziało co robi. Ludzka obojętność na los innych, kolejny powód aby pozbyć się kreatur. Roześmiał się ponownie, jego śmiech był jeszcze bardziej obłąkany niż wcześniej. Dziewczynka jak zwykle wstała wcześnie rano. Reszta rodziny jeszcze spała. Wyjrzała przez okno, pogoda była piękna więc postanowiła wyjść na podwórko. Ubrała się i nie budząc nikogo udała się w kierunku placu w centrum,Biegła nie patrząc pod nogi. Mimo, że godzina była wczesna zdziwiła się nie słysząc zwykłej wrzawy miasta. Nie minęła po drodze nikogo, ale nie zaniepokoiło jej to. Biegła dalej. Po chwili dotarła na plac, czuła, że wydarzy się tu dzisiaj coś ważnego. Nagle potknęła się. Uderzyła głową w kamień. Łzy napłynęły jej do oczu, dotknęła dłonią głowy i poczuła pod palcami ciepłą, gęstą ciecz. Nie czując się na siłach aby wstać, przewróciła się na plecy, zaciskając z bólu pięści i krzywiąc twarz. Otworzyła oczy. Nad głową ujrzała tysiące ciał zawieszonych na sznurach. Wszystkie były zmasakrowane. Ciekła z nich krew, jednak nie kapała na ziemię, a na folię rozciągniętą pod nimi, oddzielając od nich dziewczynkę. Wtedy usłyszała śmiech. Przerażona spojrzała w kierunku, z którego dochodził. Ujrzała mężczyznę, powoli zbliżającego się ku niej. - Jak ci się podoba moje dzieło? Imponujące, nieprawdaż? - odezwał się do niej. Wyciągnął z kieszeni pistolet, dziewczynka przerażona próbowała się cofnąć. - Spokojnie dziecko, gdybym chciał cię zabić już byś nie żyła. To - skinął głową na pistolet - jest dla nich - pokazał na ciała prześwitujące przez zakrwawioną folię nad nimi. - Nie zabiłem cię, bo chcę, aby ktoś podziwiał moje dzieło. Padło na ciebie, powinnaś czuć się zaszczycona. A teraz pora na kąpiel. Podniósł broń ku górze i wystrzelił. Usłyszeli huk. Pocisk przerwał folię. Litry krwi, które zdążyły się w niej zebrać spłynęły na mężczyznę i dziewczynkę. Spadło też kilka ciał, które wcześniej urwały się z lin. Mężczyzna się śmiał. Znów ten obłąkany śmiech. Dziewczynka krzyczała. Teraz mogła krzyczeć... Kategoria:Opowiadania