PropertyValue
rdfs:label
  • Łowca cz.2
rdfs:comment
  • Krzyk nie ustawał. Wręcz przeciwnie, był coraz głośniejszy i coraz bardzie rozhisteryzowany. Był to krzyk dziecka, dziewczynki konkretniej. Było dość ciemno i mimo tego, że dość dobrze widziałam w ciemności , nie mogłam dokładniej się jej przyjrzeć. Wyjęłam więc lornetkę. Tak jak sądziłam, była to mała dziewczynka. Na oko miała 7-8 lat, nie więcej. Miała długie, rude, kręcone włosy. Wydaje mi się też , że miała piegowatą twarz i zielone oczy. Ubrana byłą w sukienkę w jakimś jasnym kolorze. Na jej gardle zaciśnięte były długie, białe szpony oprawcy a on ,,rozglądał się" dookoła.
dcterms:subject
abstract
  • Krzyk nie ustawał. Wręcz przeciwnie, był coraz głośniejszy i coraz bardzie rozhisteryzowany. Był to krzyk dziecka, dziewczynki konkretniej. Było dość ciemno i mimo tego, że dość dobrze widziałam w ciemności , nie mogłam dokładniej się jej przyjrzeć. Wyjęłam więc lornetkę. Tak jak sądziłam, była to mała dziewczynka. Na oko miała 7-8 lat, nie więcej. Miała długie, rude, kręcone włosy. Wydaje mi się też , że miała piegowatą twarz i zielone oczy. Ubrana byłą w sukienkę w jakimś jasnym kolorze. Na jej gardle zaciśnięte były długie, białe szpony oprawcy a on ,,rozglądał się" dookoła. - Przynajmniej nie patrzy w górę… - pomyślałam. Brak liści pozwalał mi na lepsze obserwowanie terenu. Byłam jednak świetnie widoczna i nie mogłam się ukryć. Po kilku minutach znalazł to czego szukał. Stare, wysokie, potężne drzewo. Powoli podszedł do niego, ciągnąc za sobą wolną rękę. Dziecko ochrypło już od płaczu i krzyku. Myślę, że nie miała już siły stawiać oporu bo przestała się wyrywać i wydawała z siebie jedynie cichutkie jęki. Dokumentowałam w pamięci każdy jego ruch. Kto wie czy nie istnieje ich więcej (moi współpracownicy wysnuli taką teorię ale jak na razie to tylko domniemania). Slenderman odwrócił się do mnie bokiem tak, że widziałam go z profilu. Dostrzegłam jakiś ruch na jego plecach, tak jakby miał bod nimi robaki czy coś w tym stylu. Po kilku chwilach, przez materiał jego marynarki zaczęła przeciskać się gęsta, lepka, czarna ciecz o glutowa tej konstytucji. Uformowała się ona w coś w rodzaju macek. Zaczęły one oplatać ciało dziewczynki która nagle ożyła i miotała się. Wiem, że to zabrzmi okropnie ale nie mogłam jej pomóc. Musiałam zobaczyć co dokładnie dzieje się z jego ofiarami. Wiem o tym, że jeśli chcesz kogoś pokonać, musisz wiedzieć jak postępuję wobec ofiar. Dziecko wydało ostatni krzyk gdy glut-owa te macki dostały się jej do uszu. Przyznam, że było to dość odpychające. Wiele w życiu widziałam i jestem odporna na takie ,,przypadki,, ale nigdy nie lubiłam oglądać cierpienia dzieci. Ręce osunęły się bezwładnie na macki potwora. Nie wykonywała żadnego ruchu, zupełnie jak by była martwa. Lecz gdy miałam ją już za trupa, nagle zamrugała oczami. Tak jak by co dopiero obudzono ją z głębokiego snu. Tylko te oczy… Były puste, bez życia, bez żadnych emocji. Ich zielony kolor przyblakł. Były teraz nie naturalnie blade. Dziewczynka została powoli opuszczona na ziemie. Gdy tylko jej chude nóżki dotknęły ziemi, zadarła piegowatą główkę do góry i zaczęła przypatrywać się twarzy Slendermana. Patrzyli tak nasienie dobre kilka minut, po czym dziecko pobiegło pędem przed siebie. Biegła szybciej od dorosłego człowieka. Ciekawe dla czego mnie to nie zdziwiło. Przygotowałam się do tego co uczyni moja przyszła ofiara, ale on tylko stał. Po kilku minutach bezczynności postanowiłam zrobić najdurniejszą rzecz w całej mojej dotychczasowej karierze Łowcy. Chciałam skoczyć na drzewo obok by mieć lepszy widok. Było jakieś 2 metry do przeskoczenia. Wiedziałam ,że dam radę ale nie przewidziałam jednego – trzasku kilku drobniejszych gałęzi przy lądowaniu. - Już po mnie- pomyślałam i od razu przygotowałam się do odwrotu. Nie minęło jednak nawet kilka sekund gdy zaczęłam spadać. Upadek z 10 metrów zabił by mnie, gdyby nie fakt, że jestem na drzewie. Spadałam kolejno na każdą z gałęzi, łamiąc je przy okazji. Gdy znalazłam się już na ziemi, cała pobijana, obolała i podrapana, mój cel stał już nade mną. - Witam- powiedziałam – Zabawna sytuacja, to ty miałeś byś moją ofiarą, a nie ja twoją – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Z bliska wyglądał inaczej niż go opisywano. Nie miał całkowicie gładkiej twarzy. Widoczne były na niej oczodoły, zarys szczęki… Zupełnie jak by ktoś naciągnął białą szmatę na ludzką czaszkę. Zbliżył swoją twarz do mojej i w tedy poczułam ostry ból z tyłu głowy. Odruchowo sięgnęłam w bolące miejsce. Nie było tam jednak niczego. Ból jednak nie ustawał. - Jeżeli myślisz, że tak łatwo mnie pokonasz to się mylisz… - wysapałam z trudem przez zaciśnięte zęby. Czułam jednak, że odpływam. Ból był za silny by wytrzymała go żywa istota. Chwilę przed utratą przytomności popatrzyłam jeszcze raz na twarz swojego oprawcy. Nie wiem czy to możliwe ale… On się… uśmiechał? Kategoria:Opowiadania