PropertyValue
rdf:type
rdfs:label
  • Pismo wynajętego zbira
rdfs:comment
  • Całą drogę gada tylko o tej swojej po dwakroć przeklętej masce. Nieźle się ubawiliśmy, jak Groz mu ją podwędziła i ubrała na twarz - za ten numer zagroził, że nas zwolni. Niemądrze jest kręcić się w tych okolicach samemu, szybko to pojął i skończył z tą gadką o niepłaceniu za ochronę.
dbkwik:pl.elder-scrolls/property/wikiPageUsesTemplate
dbkwik:pl.elderscrolls/property/wikiPageUsesTemplate
abstract
  • Całą drogę gada tylko o tej swojej po dwakroć przeklętej masce. Nieźle się ubawiliśmy, jak Groz mu ją podwędziła i ubrała na twarz - za ten numer zagroził, że nas zwolni. Niemądrze jest kręcić się w tych okolicach samemu, szybko to pojął i skończył z tą gadką o niepłaceniu za ochronę. Przybywamy na miejsce, klient przegląda jakieś papiery, mruczy coś do siebie - ani myśli się przejąć, żeśmy z Groz musieli posiekać dziesięć trolli, coby go tu bezpiecznie odstawić i nagle - bez ostrzeżenia - pstryk! Zakłada maskę i znika. W jednej chwili mogłem mu zacisnąć łapy na szyi, w drugiej już go nie było. Poczekaliśmy trochę, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu Groz pozbierała swój ekwipunek i już ma wracać do domu, kiedy ten - pstryk - zjawia się z powrotem. Błaga, żebyśmy nie odchodzili, że musimy poczekać, że za to nam płaci. Potem znów zakłada maskę na tę swoją żałosną gębę i na nowo znika. Widziałem już peleryny niewidzialności, ale kilka tęgich zamachów potwierdziło, że tym razem nie żartuje - rozpłynął się w powietrzu. Zjawia się znowu, mówi, że potrzebuje jeszcze trochę czasu. Musi coś sobie poukładać o innych maskach. Znów znika. To było wczoraj. Nie chce mi się dłużej siedzieć z założonymi rękami i pisać listów do siebie samego. O świcie się zawijamy, a jak się znów pojawi, to, na Azurę, przybiję go sztyletem, żeby już nigdzie nie zniknął. Więcej z niego zrabujemy niż miałby nam zapłacić. Maski tylko nie ruszamy. Cholerstwo może tu zostać i zgnić, razem z nim i z trollami.