PropertyValue
rdfs:label
  • Duch Boliny
rdfs:comment
  • Jest to moja pierwsza creepypasta więc proszę o wyrozumiałość. Z góry dziękuje i miłego czytania c: Nazywam się Dawid, pochodzę ze Śląska, mam 17 lat i mam do opowiedzenia jeden dzień z mojego życia. Dzień, który na zawsze zostanie mi w pamięci…
dcterms:subject
abstract
  • Jest to moja pierwsza creepypasta więc proszę o wyrozumiałość. Z góry dziękuje i miłego czytania c: Nazywam się Dawid, pochodzę ze Śląska, mam 17 lat i mam do opowiedzenia jeden dzień z mojego życia. Dzień, który na zawsze zostanie mi w pamięci… Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu pod wieczór, ale opowiem cały dzień, by nie było nieporozumień. Wstałem dosyć wcześnie i niecodziennie, ok. 6 rano. Była wtedy moja „miesięcznica” związku i musiałem pojechać autobusem do centrum miasta odebrać dziewczynę. Zrobiłem to i wróciliśmy do domu. Od razu po powrocie zjedliśmy obiad, robiliśmy swoje rzeczy takie jak oglądanie filmów itp. I wtedy zapytałem się jej czy nie chce gdzieś się przejść, pogadać o nas i o różnych podobnych rzeczach (Była już godzina wieczorna, 17 lub później, jednak dla nas nie była to przeszkoda). Powiedziała że i tak chciała gdzieś dziś ze mną wyjść, więc po kilku minutach staliśmy już przy drzwiach wyjściowych mojego domu gotowi do wyjścia. Kiedy wyszliśmy z klatki schodowej zaczęliśmy iść w stronę torów na które później weszliśmy i szliśmy w stronę lasu, przez który musieliśmy przejść by dostać się do parku do którego miałem zamiar iść. Jest to droga często odwiedzana przez młodzież w moim wieku, sam tam kiedyś chodziłem ale to już inna historia którą może kiedyś opowiem… Ale wracając do tematu – Schodząc z torów (często jeżdżą tam pociągi więc trzeba być nad wyraz ostrożnym by nie zostać przez nie potrąconym) trzeba przejść przez wgłębienie, tzn. najpierw jest wielki spadek w dół, z dziesięć metrów „prostej” drogi i ogromna górka. Na szczęście jak już mówiłem często ta droga jest odwiedzana więc ktoś znalazł linę i przymocował ją do drzewa które jest na górze górki – inaczej droga byłaby nie do przejścia. Po wspięciu się na górę czekały nas kolejne dwie pary torów kolejowych (bardziej aktywne niż te poprzednie, ale tym razem – nie tak jak tam - pociągi widać z dwóch kilometrów z uwagi na długą, prostą drogę)a następnie górka w dół, tym razem nie taka stepa. Następnie ok. 5 minut drogi przez las i wychodzimy przy stawie „Bolina”… Jest to staw o przykrej historii, powiesił się tam 5 lat temu mój znajomy z równoległej klasy… Powód? Problemy rodzinne i zdrada – rzeczy które zniszczą człowieka od środka, zniszczą serce. Przechodziliśmy obok drzewa na którym popełnił samobójstwo. Znicze są tam zapalane częściej niż na jego grobie na cmentarzu, trochę przykra sytuacja ale niestety nie poradzimy na to. Wracając – przeszliśmy obok zniczy i ruszyliśmy dalej trzymając się brzegu stawu aż doszliśmy do lasu. Podróż przez las wydawała się krótka, ponieważ droga była szeroka i prosta, dlatego cały czas widzieliśmy światła parku. Tak naprawdę idzie się ok. 5-7 minut szybkim krokiem (wiem co mówię). Doszliśmy do parku, usiedliśmy, pogadaliśmy i nim się obejrzeliśmy była już godzina 20 i nie było dużo widać nawet gdy światła w parku świeciły. Niestety zauważałem niepokojącą sylwetkę, nie wiem czemu patrząc na tą postać zaczynało mi się kręcić w głowie… musiałem opuszczać wzrok raz na jakiś czas by nie zemdleć… Sylwetka ta przypominała niby człowieka, a z daleka wyglądało jakby miał jakąś czerwoną maskę. Coś w środku mówiło mi że głęboko się mylę i że powinienem już iść. Nie była to jak myśl tylko jak głos który aż do mnie krzyczał. Wtedy zrozumiałem że muszę wracać. Na szczęście moja dziewczyna nie widziała „tego” i nie wystraszyła się ( inaczej cały Śląsk by ją słyszał ) jednak wiedziałem że tak czy siak w końcu dowie się co nas obserwowało i nie będę mógł temu zapobiec. Wtedy przypomniałem sobie że jedyna droga powrotna to przez ten cholerny las! Szybko zerwałem się tłumacząc się dziewczynie żeby nie oglądała się za siebie kiedy będziemy przez niego iść. Była cała zdezorientowana i rozglądała się wszędzie tylko nie do tyłu – tak jak jej mówiłem. Ja obracałem głowę co 15 sekund obserwując postać która sprawiała mnie dosłownie o zawroty głowy. Co każde te cholerne 15 sekund nie była dalej niż 20 metrów ode mnie, za każdym razem nie idąc, lecz stojąc nieruchomo! Mówiłem do siebie co to może być i czego ode mnie chce? Niestety nie dostałem odpowiedzi, lecz krzyk dziewczyny która spojrzała się w tył bez mojego pozwolenia. Spytała się, o co chodzi a ja jedyne co mogłem jej powiedzieć to „Nie zatrzymuj się!”. Doszliśmy - po długiej przechadzce po lesie - do stawu, który w nocy wieczorem albo już raczej w nocy, wyglądał o wiele straszniej niż normalnie… Nad stawem unosiła się gruba mgła przez którą ledwo co można było zobaczyć… Cali popłakani i wystraszeni doszliśmy do końca stawu i wtedy… O boże… Pojawiła się przed nami postać która była za nami, nie wiem jakim cudem, ale zrobiła to! I wtedy ujrzałem to co będzie mi się śniło już do końca… To, co mi się wydawało maską, to nic innego jak głowa człowieka, któremu zdarto skórę z czaszki a czerwonym kolorem była jeszcze świeża krew… Również z niewiadomych przyczyn nastały zawroty głowy i czułem się już dobrze… znaczy… żaden człowiek nie czuł by się dobrze po takim widoku. Moja dziewczyna nie pisnęła ani słowa, jedyne co widziałem na jej twarzy to nieustająca ekspresja strachu i lęku. Po przyjrzeniu się „jemu” zbliżył się do drzewa, złapał za linkę którą obwiązał wokół szyi i powiesił się…po chwili jednak po prostu zniknął, jakby się rozpłynął… Wtedy do mnie dotarło, dotarło do mnie że był to duch mojego kolegi który się powiesił dokładnie w tym samym miejscu! Czy on mi chciał powiedzieć że jego samobójstwo to tak naprawdę zabójstwo? Że ktoś odciął sobie jego twarz jak trofeum, zatarł wszystkie ślady a następnie powiesił go?? Czy jest to możliwe? Czy policja mogła coś ukryć? A może to ich sprawka? Tyle pytań zostanie bez odpowiedzi… Nie mogę tego tak zostawić… Muszę sam rozwiązać tę sprawę i odkryć prawdę. Od razu po powrocie do domu zaproponowałem dziewczynie noc u mnie, nie wydawała się teraz wykazywać żadnych ekspresji ani uczuć, była w szoku. Nie dziwię się jej. Po takiej nocy sam nie spałem przez następny tydzień bo bałem się koszmarów… Dziś zaczynam szukać informacji na Internecie, życzcie mi powodzenia, nie mogę zawieść mojego przyjaciela, muszę odkryć prawdę.