This HTML5 document contains 13 embedded RDF statements represented using HTML+Microdata notation.

The embedded RDF content will be recognized by any processor of HTML5 Microdata.

PrefixNamespace IRI
n6http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
n9http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/F-CXvukY80PVZIybZomjPw==
n5http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
dctermshttp://purl.org/dc/terms/
n12http://dbkwik.webdatacommons.org/ontology/
n16http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/KJWEG3L8MlbbPB_Hp8NgMA==
rdfshttp://www.w3.org/2000/01/rdf-schema#
n11http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/3mx9nypL-9q7nBjHviuu9w==
n10http://dbkwik.webdatacommons.org/wiersze/property/
n4http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/2vWJtj3cS3cBv7v1NMl-Lg==
rdfhttp://www.w3.org/1999/02/22-rdf-syntax-ns#
n7http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/9ozonePQLtuELg3PFZfWBQ==
n14http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/YEcJtHWt6NwI3SWBOcntwQ==
n3http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/Dl2Mb1MgR4xhb8_Ca4S5xA==
xsdhhttp://www.w3.org/2001/XMLSchema#
n2http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/Fcxro-91FCaGlPG8ZwAbPA==
n13http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
Subject Item
n2:
rdfs:label
Boska Komedia (Porębowicz)/Czyściec - Pieśń XXVIII
rdfs:comment
4 Brzeg porzuciwszy, poszedłem po błoni I zapatrzony w tę rajską dąbrowę Z wolna stąpałem śród światła i woni. 7 Wianie łagodne, słodkie i miarowe W skroń mię trącało, chodzące po sadzie Tak delikatnie jak tchnienie majowe. 10 Zatem gałązki w pokorze i ładzie Wszystkie tą stroną gięły swe badyle, Gdzie święta góra pierwszy cień swój kładzie. 13 Lecz ich wiatr przecież nie odgarniał tyle, Aby ptaszęcy rój na każdym drzewie Przestawał pieśni swoich pod tę chwilę. 16 Owszem, kąpiąc się w porannym powiewie, Z pośrodka liści nuciły radośnie, A szelest wiatru był jak wtór w ich śpiewie.
dcterms:subject
n16:
n3:
n4:
n13:
n14:
n5:
Pieśń XXVIII Czyściec
n6:
n7:
n10:wikiPageUsesTemplate
n11:
n9:
Dante Alighieri
n12:abstract
4 Brzeg porzuciwszy, poszedłem po błoni I zapatrzony w tę rajską dąbrowę Z wolna stąpałem śród światła i woni. 7 Wianie łagodne, słodkie i miarowe W skroń mię trącało, chodzące po sadzie Tak delikatnie jak tchnienie majowe. 10 Zatem gałązki w pokorze i ładzie Wszystkie tą stroną gięły swe badyle, Gdzie święta góra pierwszy cień swój kładzie. 13 Lecz ich wiatr przecież nie odgarniał tyle, Aby ptaszęcy rój na każdym drzewie Przestawał pieśni swoich pod tę chwilę. 16 Owszem, kąpiąc się w porannym powiewie, Z pośrodka liści nuciły radośnie, A szelest wiatru był jak wtór w ich śpiewie. 19 Podobnie szumi w podraweńskiej sośnie, W Chiassi na morskim brzegu, gdy sirokkiem Południe nagle powieje ku wiośnie. 22 Już się zaszyłem, wolnym idąc krokiem, W starożytnego głębokości gaju Tyle, żem wstępu nie dopatrzył wzrokiem, 25 Gdy mię wstrzymała przeszkoda ruczaju; W lewo garnęły jego drobne fale Zioła i kwiaty rosnące po kraju. 28 Wody w padolnej urodzone skale, Choćby najczystsze, jakiś pył zamąca; Ale w tej było czysto jak w krysztale, 31 Jeno że ciemną zdała się, płynąca Pod ciemną gęstwą, która jako żywo Nie puści słońca blasku ni miesiąca. 34 Stopami stałem, lecz źrenicą chciwą Biegłem oglądać za rzeczułki tonie Różnego kwiecia świeżość osobliwą. 37 Nagle zjawiła się po tamtej stronie — Jako się zjawia rzecz niespodziewana, Że swą dziwnością wszystek zmysł pochłonie — 40 Niewiasta; sama szła i rozśpiewana, I zbierająca spośród kwiatów kwiecie, Którym jej dróżka była malowana. 43 „O piękna pani, w miłosnej poświecie Snadź wypieszczona, jak świadczy twe lice, Które jest serca zwierciadłem w kobiecie: 46 Proszę cię, podejdź pod moją granicę — Powiadam do niej — nad te czyste zdroje; Niech pieśni twojej osnowę pochwycę. 49 Patrząc na ciebie, w wyobraźni roję, Że być musiała taką Prozerpina, Kiedy żegnała dom i wiosnę swoję". 52 Jak w tańcu młoda i smukła dziewczyna Jedną przed drugą z lekka stawia nóżki I ledwie naprzód sunąc, się przegina, 55 Tak więc sunęła ku mnie wzdłuż swej dróżki, Skromnie w dół patrząc i jak wiotkie puchy Depcąc czerwone i żółte kwiatuszki. 58 Aż prośbie mojej dodała otuchy, Podszedłszy do mnie tyle, że jej pienia Tak się wyraźne stały jak jej ruchy. 61 Skoro stanęła, gdzie w fali strumienia Z brzegu rosnące ziele się kąpało, Uraczyła mię podarkiem spojrzenia. 64 Nie wiem, czy równe światło zajaśniało W oczach Wenery, gdy ją płoche dziecię Nieuświadczoną ugodziło strzałą. 67 Potem, z uśmiechem, rękoma obficie Garnęła barwny kwiat, co na tej glebie Świętej niesiany wyrasta i kwicie. 70 Trzy kroki tylko dzielą nas od siebie, Lecz fala Pontu, pyszałków wędzidła, Brama Kserksesa w ostatniej potrzebie, 73 W oczach Leandra pewnie tak nie zbrzydła Tam pod Abydos, jak mnie owa woda, Że nie rozwarła się jak wrótne skrzydła. 76 „Gośćmi jesteście — rzekła pani młoda — Na tej wybranej i czarownej niwie, Gdzie miała gniazdo człowiecza przyroda. 79 Może mój uśmiech trzyma was w podziwie, Lecz psalm: Cieszyłeś mię w stworzeniu, Panie!, Światłem ćmy waszej będzie niewątpliwie. 82 A ty, jeżeli masz jakie pytanie Na ustach swoich, mów; mój obowiązek, Ku nasyceniu odpowiedzieć na nie". 85 „Ta woda — rzekłem — i ten szum gałązek Rozum mi mącą, sprawiając, że niszczę Dotychczasowych wierzeń moich związek". 88 A ona na to: „Pragnienie twe ziszczę; Wskażę przyczynę, co dziw budzi w tobie, Twoja zamglona myśl swój świt odzyszcze: 91 Najwyższe Dobro, co się lubi w sobie, Stworzyło człeka dobrym, te dziedziny Na zakład miru dając w twórczej dobie. 94 Krótko bawiwszy tutaj z własnej winy, Słodką uciechę, radość pełną ciszy Zmienił na trudy padolnej krainy. 97 Aby wyziewy, którymi to dyszy Woda i ziemię dokoła obleka I których opar ciepłu towarzyszy, 100 Nie utrudzały pierwszego człowieka, Strzelistej góry, tej od świętych dźwierzy Począwszy, nie tknie burza, deszcz ni spieka. 103 A że powietrzna sfera wokół bieży Za pierworuchem swym wspólnie krążąca, Póki o krawędź jaką nie uderzy, 106 W tej wysoczyźnie, której nic nie zmąca, W żywym powietrzu ruch okólny wieje I dzwoni, kiedy w gęstwę lasu trąca. 109 A kiedy się las tym ruchem rozchwieje, Powietrzu wokół moc nadaje płodną, Ono nasiona po przestworach sieje. 112 Za czym na ziemi, gdzie znajdzie dogodną Glebę lub sferę, rodzi i rozplenia Drzew rozmaitych własność różnorodną. 115 Pozbądźcie zatem dziwu i zdumienia, Jeśli najdziecie śród ziemskiego płodu Roślinę obcą z nazwy i siemienia. 118 Masz wiedzieć: gleba świętego ogrodu Wydaje bujnie kwiaty i owoce, Jakich nie uszczknął nikt z waszego rodu. 121 Woda, co widzisz, nie tryska w opoce, Gdzie ją nasyca para oziębiona, Jak strugę, co schnie albo wzrasta w moce; 124 Płynie z pełnego wciąż krynicy łona, Tyle wzrastając, ile jej odpływa W nurcie dzielącym się na dwa ramiona. 127 Jeden ma taką właściwość, że zmywa Pamięć wszystkiego, co człowiek nabroi, W drugim zaś pamięć cnych czynów odżywa. 130 Z tej strony Lety, a z drugiej Eunoi Nosi nazwisko, ale nie skutkuje, Aż się duch z obu strumieni napoi. 133 Nad wszystkie wody ta woda smakuje, A choć już dusza twa musi być syta I dalszych wieści mych nie potrzebuje, 136 Z łaski ci jedno dodam; ni poczyta Za złe, ani też z tego dozna straty Twój duch, jeśli mu na domiar zaświta. 139 Pieśniarze, co to śpiewali przed laty O wieku złotym i szczęśliwym bycie, W snach wieszczych może te widzieli światy. 142 Tu wiódł człowieczy szczep niewinne życie; Tu był maj wieczny, owoc wiecznie źrzały: To jest ów nektar, o którym gwarzycie". 145 Więc ja się na to obróciłem cały Ku Wieszczom, którzy stali zasłuchani W dźwięk słów, a oczy, widzę, im się śmiały. 148 Potem spojrzałem znów ku pięknej pani.
Subject Item
n14:
n6:
n2:
Subject Item
n7:
n13:
n2: