About: dbkwik:resource/83LP7a2wBoUoXICh4l7AIg==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : dbkwik.webdatacommons.org associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Z "Pieśni pierwotnych"
rdfs:comment
  • II. Łowy Konie rżą. Ukośny badyl dymu to prośba w niebo. Psy przed nami, za nami wioska kobiet łagodnych. Szybować zielono. Morze - puszcza wymija jak podmuch, jak podmuch idzie: od dębu szczygłów szorstki szczebiot. Pszczoły dzikie unoszą łupy zdobycznych wypraw. Wyciągnąć ręce - konary - ramiona wrogich braci. Na koniach przetniemy krzaki i potok, który przybrał. Włóż na nas ręce, słońce - czerwony boże i kacie równo z karkiem obetniesz głowy. Już w dali szorstko wzbiem sierść zwierza, a) wypadł łamiąc kohorty wiklin. Lepka jest krew na strzałach i pachnie wodą morską, kiedy głód warczy - zabijać jest prosto, wesoło i zwykle. Polany wiotkich cieni, tam dym rozcina nieboskłon i pot rozcina czoło. Zapalmy fajkę wiśniową. Szeleszczą świerszcze na świerkach, podchodzą kobiety i z troską kład
dcterms:subject
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Wiersz
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Krzysztof Kamil Baczyński
abstract
  • II. Łowy Konie rżą. Ukośny badyl dymu to prośba w niebo. Psy przed nami, za nami wioska kobiet łagodnych. Szybować zielono. Morze - puszcza wymija jak podmuch, jak podmuch idzie: od dębu szczygłów szorstki szczebiot. Pszczoły dzikie unoszą łupy zdobycznych wypraw. Wyciągnąć ręce - konary - ramiona wrogich braci. Na koniach przetniemy krzaki i potok, który przybrał. Włóż na nas ręce, słońce - czerwony boże i kacie równo z karkiem obetniesz głowy. Już w dali szorstko wzbiem sierść zwierza, a) wypadł łamiąc kohorty wiklin. Lepka jest krew na strzałach i pachnie wodą morską, kiedy głód warczy - zabijać jest prosto, wesoło i zwykle. Polany wiotkich cieni, tam dym rozcina nieboskłon i pot rozcina czoło. Zapalmy fajkę wiśniową. Szeleszczą świerszcze na świerkach, podchodzą kobiety i z troską kładą nam ręce we włosy jak w lutnie znużonych łowów. III. Śmierć To słońce czerwone z rana spaliło moją tarczę i łamiąc osty przed domem przechodzi widmo ojca. Po co lejecie wosk? Na trwogę moją nie starczy tych dymów. Dusi kadzidło, a czamy kruk przed bramą. Nie odchodż ode mnie - straszniej te dęby płyną wprost na mnie i ciurkiem gwiazda północna spływa mi w prawe oko. Drzwi otwarte dla strachów. Zamknij te wrota, zamknij. To bocian ukradł :ni ręce i schował w gnieździe głęboko. Długa jest droga przez puszczę- dajcie krzemienny topór, wśród wilków bóg mi ucieka, bóg uchodzący jak jeleń. Dlaczego muszę samotnie przez las przerażeń? Jak sokół wiruje księżyc i gwiazdy - ćwieki lodowe na ciele. Image:PD-icon.svg Public domain
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software