PropertyValue
rdfs:label
  • Testament dziwaka/II/12
rdfs:comment
  • „Punktów dziewięć — Południowa Dakota — Yankton.” File:'The Will of an Eccentric' by Georges Roux 90.jpg Jakkolwiek tylko Stan Idaho i Montana dzielą Waschington od Dakoty, dziennikarz nauczony już doświadczeniem woli bez zwłoki puścić się w drogę. Ziemie te były mu zupełnie obce, a że niezwykle piękne przedstawiają widoki, więc stał przeważnie na kładce z tyłu wagonu. Minąwszy Columbię z obszerną pustynią w okolicy jeziora Silkatkwa, wjechał pociąg na terytoryum Idaho, gdzie w odwiecznych lasach, w których siekierą trzeba torować sobie drogę, kryją się jeszcze dość licznie plemiona Indyjskie.
Tytuł
  • |1
Poprzedni
  • [[
Sekcja
  • Rozdział
  • Część II
Następny
  • [[
adnotacje
  • Dawny|1900 r
dbkwik:wiersze/property/wikiPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • „Punktów dziewięć — Południowa Dakota — Yankton.” File:'The Will of an Eccentric' by Georges Roux 90.jpg Jakkolwiek tylko Stan Idaho i Montana dzielą Waschington od Dakoty, dziennikarz nauczony już doświadczeniem woli bez zwłoki puścić się w drogę. Ziemie te były mu zupełnie obce, a że niezwykle piękne przedstawiają widoki, więc stał przeważnie na kładce z tyłu wagonu. Minąwszy Columbię z obszerną pustynią w okolicy jeziora Silkatkwa, wjechał pociąg na terytoryum Idaho, gdzie w odwiecznych lasach, w których siekierą trzeba torować sobie drogę, kryją się jeszcze dość licznie plemiona Indyjskie. Im dalej ku wschodowi, przedstawiał się kraj coraz więcej górzysty, a już w Montana, znaleziono się wśród najwyższych wyniosłości łańcucha Gór Skalistych. Wodząc okiem pełnym zachwytu na coraz to inne, a zawsze imponujące widoki, nie mógł też Kymbale pozostać obojętnym dla geniuszu inżynierów amerykańskich, którzy przezwyciężyli wprost bajeczne trudności w przeprowadzeniu tu linii kolei żelaznej. Wyszedłszy zwycięzko z zapasów ze straszną burzą, pociąg przybył szczęśliwie rankiem 21 czerwca do miasta Heleny, już na wschodniej pochyłości gór, a stąd po parogodzinnem spoczynku, wyruszył ku północnej Dakocie, gdzie rozległe pastwiska ułatwiają chów bydła, lecz zbyt już ostry klimat mało sprzyja rolnictwu. Kymbale wie, że główne tu miasta są Fort-Riley i Lincoln albo Bismarck, jak go chętniej nazywają koloniści niemieccy, ale zwiedzić ich teraz nie ma ochoty, woli raczej, zamiast wprost podążyć do Yankton, zwrócić się na Valley City do Fargo już na pograniczu Stanu Minessota. Pierwotny plan, jaki sobie ułożył, przepędzania dnia całego w Fargo i jego okolicy zmienia ostatecznie, dowiedziawszy się o wielkim meetingu, mającym się odbyć nazajutrz po południu w Yankton. Pominąć sposobność uczestniczenia w takim zebraniu nie wypada mu przecie jako kronikarzowi Trybuny. Więc też już wczesnym rankiem 21-go siedział w wagonie, dążąc do Medary w Południowej Dakocie. Wszystko składało się jaknajlepiej, bo nawet przerwaną dotychczas linię kolei z Medary do Sioux Falls City ukończono, i właśnie tegoż dnia miał się odbyć akt jej otwarcia. Tymczasem o godzinie 11-ej przy samej stacyi Medara pociąg stanął i pasażerowie poczęli tłumnie opuszczać wagony. — Czy nie jedziemy tym pociągiem dalej? — zapytał kronikarz urzędnika kolejowego, którego spotkał na peronie. — Nie, pociąg ten zatrzymuje się tutaj. — Więc to nie dziś otwartą jest ta linia? — Właściwie dopiero jutro.... Przeciwność ta podrażniła Kymbala. Przestrzeń 50-o milowa dzieliła obie te stacye, więc choćby pocztowemi końmi nie zdążyłby już na ów ciekawy meeting. Ale oto spostrzega na samej stacyi pociąg, którego dymiąca lokomotywa wskazuje, że przygotowana jest do drogi. Zatem pyta jeszcze urzędnika: — A tamten pociąg? — O-o-o — tamten pociąg... — brzmi dziwnym jakimś tonem odpowiedź. — Więc on zostaje na miejscu? — O nie, rusza o 12-ej minut 13-cie. — Do Yankton?... — Oho... do Yankton — odpowiada urzędnik, kiwając głową. Lecz w tejże chwili przywołany przez zwierzchnika nie mógł już dać dokładniejszego objaśnienia dziennikarzowi, który zostawszy sam na peronie, popatrzył jeszcze chwilę na pociąg składający się tylko z lokomotywy i dwóch furgonów towarowych. — Ot, wiem co zrobię — pomyślał wreszcie — wsunę się niepostrzeżony do jednego z tych wagonów towarowych, a po przybyciu na miejsce wytłumaczę się z tego małego nadużycia — teraz już za mało na to czasu. File:'The Will of an Eccentric' by Georges Roux 91.jpg Projekt ten udało mu się przeprowadzić bez trudu, bowiem dworzec był zupełnie pusty, a tylko przy lokomotywie stał zajęty maszynista z palaczem. W krótką chwilę potem rozległ się świst — i ruszono z miejsca z niezwykłą szybkością. Szybkość ta wzrastała z każdą minutą, aż wreszcie Kymbale trochę zaniepokojony wyjrzał okienkiem na przód ku lokomotywie. — Co to znaczy? — zawołał w tejże chwili — niema tam nikogo — nikt tego pociągu nie prowadzi... czyżby ci ludzie powypadali?... Wielki Boże! — krzyknął naraz — co widzę!... Oto po tych samych relsach biegnie naprzeciw inny pociąg... Katastrofa nieunikniona — co tu robić!... W kilka sekund lokomotywy biegnące z całym rozpędem już się zwarły... Piekielny huk, trzask i rozpryskujące się na wszystkie strony szczątki rozbitych pociągów, wybuch kotłów, lecące iskry z pieców, oto straszny obraz, któremu z obu stron plantu kolejowego zawtórowały głośne okrzyki, wiwaty i oklaski zebranych tam tysięcy ludzi. Byli to ciekawi, którzy urządzili sobie tę kosztowną, iście amerykańską przyjemność, oglądania rozbicia dwóch pociągów w najszybszym ich biegu, obchodząc w ten szczególny sposób otwarcie nowej linii między Medarą a Sioux Falls-City. Naturalnie oba pociągi miały być puste, i nikt nie przypuszczał tajemniczego ukrycia się w jednym z nich kronikarza Trybuny. Lecz uspokójmy się o jego losy. W chwili stanowczej, nie czekając katastrofy, wyskoczył szczęśliwie z wagonu. Wprawdzie nie obeszło się bez silnych obrażeń, ale doktór, który mu zaraz na miejscu udzielił pomocy, zapewnił, że życiu jego nie grozi niebezpieczeństwo.