PropertyValue
rdfs:label
  • Legenda o Zielonym Janku
rdfs:comment
  • Legenda o Zielonym Janku opowiada o małym chłopcu zwanym Jankiem. Powstała ona prawdopodobnie wieki temu, gdy Europę Środkową zamieszkiwali ówcześni Słowianie. W wielu słowiańskich wioskach znajdowali się szamani czy alchemicy. Jak wiadomo, tamte czasy były dość brutalne i krwawe. Składano ofiary wielu bożkom, niekoniecznie ze zwierząt czy owoców… Jednak historia o Janku nie opowiada nam o hołdzie dla dobrych bożków. W jednej, z niewielkich wiosek, mieszkał właśnie mały Janek wraz ze swoją rodziną. Ziemia na tych terenach nie była zbyt urodzajna. Musieli udać się w daleką podróż. Ruszył dalej.
dcterms:subject
abstract
  • Legenda o Zielonym Janku opowiada o małym chłopcu zwanym Jankiem. Powstała ona prawdopodobnie wieki temu, gdy Europę Środkową zamieszkiwali ówcześni Słowianie. W wielu słowiańskich wioskach znajdowali się szamani czy alchemicy. Jak wiadomo, tamte czasy były dość brutalne i krwawe. Składano ofiary wielu bożkom, niekoniecznie ze zwierząt czy owoców… Jednak historia o Janku nie opowiada nam o hołdzie dla dobrych bożków. W jednej, z niewielkich wiosek, mieszkał właśnie mały Janek wraz ze swoją rodziną. Gdy rozpętała się okropna burza, przez którą spłonęły duże tereny lasu, jak i wioska, mały Janek pozostał osierocony. Jego sąsiadom udało się go uratować. Niestety, wszyscy ci, którym udało się uratować, byli zmuszeni szukać pomocy u innej wioski, lub takową założyć na nowo. Ziemia na tych terenach nie była zbyt urodzajna. Musieli udać się w daleką podróż. Przeszli kawał drogi. Pech chciał, aby większość grupy dopadła okropna grypa. Tak więc, poumierali. Jednak choroba nie objęła swymi ramionami Janka. Nie rozpaczał długo po swoich wybawicielach. Był jeszcze za mały, aby pojąć znaczenie śmierci. Ruszył dalej. Po kilku kilometrowej tułaczce, zauważył chatę, schowaną między drzewami w zagajniku. Wydawała się stara. Ba, na drewnianych belach zieleniał już mech. Chłopiec zapukał do drzwi, ponieważ osłabiony podróżą nic innego nie był już w stanie wymyślić. Po krótkiej chwili, drzwi otworzył starzec, zapraszając chłopca do środka. Już w samych progach chatki nozdrza Janka zaatakowane zostały przez aromatyczne zapachy różnorakich ziół. Pustelnik ugościł małego chłopca. Napoił go wodą źródlaną oraz mięsiwem. Nasz bohater zasnął bardzo szybko. Alchemik, pousuwał wszystkie przedmioty z drewnianego stołu, kładąc na nim następnie chłopaka. Mały Janek nie obudził się, spał tak mocno, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co się z nim właśnie dzieje. Jego sen był także „wzmocniony” przez zioła, którymi starzec doprawił przepyszne mięso. Mężczyzna pochwycił w swą dłoń tępe ostrze, po czym zaczął nacinać brzuch chłopca. Krew wypływała z rany, jednak nie w wielkich ilościach. Doświadczony już latami swej pasji alchemik wiedział dobrze, jakie zioła podać, aby spowolnić tętno. Otworzył ranę, ukazując na światło dzienne organy wewnętrzne chłopca. Odłożywszy sztylet, ujął w dłonie czarne nasiona, które spoczywały obok chłopca. Wepchnął mu je delikatnie we flaki, tak, aby nie naruszyć ich struktury, po czym zaszył Jankowi brzuch. Zaciekawiony efektem swego dzieła, alchemik postanowił pozostawić chłopca w domu. Ten jednak nie budził się, przez cały miesiąc. Aż nastała pełnia księżyca. Starzec udał się po zbiory ziół do lasu, pozostawiając chłopczyka samego sobie. Pierwsze co odczuł Janek po przebudzeniu, to silny ból w brzuchu. Usiadł powoli, nie mogąc otworzyć oczu z bólu. Przełamał się jednak. Jego oczom ukazała się jego własna skóra na brzuchu, tyle że pełna kiełkujących roślinek i niewielkich wybrzuszeń. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Dlaczego on mu to zrobił? Wstał ze stołu i przejrzał się w misie z wodą. To nie był koniec jego metamorfozy. Tak samo jak na brzuchu, jego skóra na całym ciele wydawała się być pozieleniała, jak i również posiadała te same, małe grudki. Grudki, z których miały wyrosnąć gałęzie. Sparaliżowany chłopiec trwał tak chwilę, po czym wybiegł z krzykiem na zewnątrz. Z krzykiem ani to ludzkim, ani to zwierzęcym. Był to wrzask, przypominający krzyki złych bożków. Wrzask ten, chociaż iż była już późna pora, wypłoszył zwierzęta z boru. Opadł na kolana, czując, jak na jego własnym kręgosłupie owija się… coś, a z jego ciała wyrastają gałązki. Skóra zdrewniała, w niczym już nie przypominając tej ludzkiej. Wiedział już, że musi zacząć. Zacząć składać ofiary. Robił to jednak ze świadomością, nie chciał tego. Wcale. Pierwszą jego zwierzyną był alchemik, który właśnie wracał do chatki. Biedak nawet nie zauważył, gdy to Janek powalił go na ziemię, następnie wciskając w jego plecy tępe ostrze sztyletu. Gdy ten konał z bólu, Zielony Janek postanowił poćwiartować jego ciało. Tak też uczynił. Wrzucił wszystkie kawałki zwłok do jeziora. Głowę pozostawił, nabijając ją na pal starego świerka, następnie wbijając ten oto kij w ziemię, obok chatki. Od tamtego czasu, mówi się, że Janek już w niczym nie przypominał człowieka. Wyglądał wręcz jak chodzące drzewo, jak Ent. Jedyną rzeczą, która jest w stanie go uspokoić, to przyroda. Kocha się nią opiekować. Ludzi morduje dalej, chociażby za wycinanie drzew z jego królestwa. Morduje jednak tylko w pełni, w nocy. Zawsze zabija mężczyzn, którzy w rodzeństwie posiadają chociażby jedną siostrę. Nie wiadomo, dlaczego. Czasem, w drewnianych deskach widzisz ciemne „oczka”? On Cię obserwuje. Palisz drewno, słyszysz, jak charakterystycznie „piszczy”? On płacze. A wiesz dlaczego? Bo kiedyś Cię zabije. _______________________________________________________________________________________________________ Autor: Pedator (dyskusja) 05:46, maj 24, 2014 (UTC) Kategoria:Legendy miejskie Kategoria:Opowiadania