PropertyValue
rdfs:label
  • Nowa twarz
rdfs:comment
  • Od zawsze bałem się lasu, który był nieopodal mojego domu. A to dlatego, że kiedy byłem małym chłopcem, wybrałem się do niego, chociaż moja mama surowo mi zabraniała. Ja jednak byłem tak uparty, jak na mój swój wiek, że poszedłem. Piętnaście lat potem, kompletnie zapomniałem o zdarzeniu z lasu, lecz cały czas miałem bliznę z upadku, która pojawiła się na moim kolanie i mam ją do dzisiaj. Jedno mnie cały czas zastanawiało, czy to był śmiesz ? ''WYCINEK Z MIEJSKIEJ GAZETY"
dcterms:subject
abstract
  • Od zawsze bałem się lasu, który był nieopodal mojego domu. A to dlatego, że kiedy byłem małym chłopcem, wybrałem się do niego, chociaż moja mama surowo mi zabraniała. Ja jednak byłem tak uparty, jak na mój swój wiek, że poszedłem. Las mnie intrygował, swoją prostotą i tym jak do siebie przyciągał. Szedłem prostą ścieżką. Podziwiałem cudowne kwiaty i różnego rodzaju drzewa. Tak bardzo mnie to wciągnęło, że nie zauważyłem jak bardzo jestem oddalony od domu. W pewnym momencie ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Jako, że byłem jeszcze dzieckiem, moja wyobraźnia zaczęła pracować. Zacząłem biec w pośpiechu przed siebie. Jednak miałem nieustające uczucie, że ktoś za mną podąża. Potknąłem się i straciłem przytomność. Jedyne co pamiętam to dźwięk śmiechu, ale nawet nie wiem, czy był to śmiech, czy tylko szum drzew. Obudziłem się w moim domu, przykryty kołdrą. Moja mama rozmawiała z doktorem, którego zobaczyłem kątem oka. Była smutna i jednocześnie zła. Po tym jak się obudziłem, mama podeszła do mojego łóżka i pogłaskała mnie po czole, mówiąc ,,mówiłam, żebyś tam nie szedł". Spytałem się co się ze mną stało. Mama powiedziała, że najprawdopodobniej, szedłem przez las i się przewróciłem o kawałek korzenia drzewa. Nie mówiłem jej co słyszałem. Piętnaście lat potem, kompletnie zapomniałem o zdarzeniu z lasu, lecz cały czas miałem bliznę z upadku, która pojawiła się na moim kolanie i mam ją do dzisiaj. Jedno mnie cały czas zastanawiało, czy to był śmiesz ? Jadłem obiad razem z mamą i tatą w jadalni. Za pół godziny miałem wychodzić z domu do szkoły. Gdy myłem zęby, poczułem to samo uczucie, które ogarniało mnie w tym lesie. Czułem że coś mnie obserwuje, lecz nie wiedziałem co. Zignorowałem je i wyszedłem z domu. Lubiłem iść do szkoły, chociaż samo siedzenie w niej nie było jakąś fajną sprawą. Idąc do niej zazwyczaj miałem mnóstwo czasu na uporządkowanie moich myśli. Pod szkołą zauważyłem jakąś dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziałem. Nie wyróżniała się za bardzo od innych, lecz było w niej coś co mnie intrygowało. Zanim się zorientowałem, podeszła do mnie i przedstawiła się. Miała na imię Sara. Od razu po niej, przedstawiłem się ja. ,,mam na imię Rick i chyba, nie chodziłaś do tej szkoły wcześniej?". ,, Nie, dopiero co się przeprowadziła i nie znam za bardzo okolicy.". Zaproponowałem jej, że po zajęciach mogę ją odprowadzić do domu, żeby nie czuła się samotna w nowej szkole. Zgodziła się i odeszła do swojej klasy. Po lekcjach, tak jak się umówiliśmy, odprowadziłem ją do domu. Zaskoczyło mnie to, że mieszkała nie daleko mnie, co wcale mi nie przeszkadzało. Lecz, szczerze mówiąc, cały czas z jakiegoś powodu ją kojarzyłem. Ale na razie, nie przejmowałem się tym. Obudziłem się w sobotni poranek, bardzo przygnębiony. Nie umiałem powiedzieć czemu miałem taki humor. Schodząc do kuchni na śniadanie, poczułem się dziwnie. Gdy wszedłem do kuchni nikogo nie było, a na stole leżała kartka. Było na niej napisane, że moi rodzice pojechali do miasta, które było pół godziny drogi z mojego domu. Nie lubiłem zostawać sam w domu, co nie było chyba niczym dziwnym, ze względu na położenie mojego domu. Siedziałem przy stole i zastanawiałem się co zrobić w wolną sobotę. Spojrzałem w kalendarz i uświadomiłem sobie, że dziś są moje osiemnaste urodziny. To chyba dlatego moi rodzice pojechali do sklepu, po prezent dla mnie, na moje urodziny. Wyglądałem przez okna, byłem bardzo ciekawy co kupią mi rodzice. Nigdy nie byłem dzieckiem, tego typu, że musiałem mieć wszystko podstawiane pod nos. Czasem nie dostawałem nic na urodziny i nic nie robiłem, gdy zapomnieli o urodzinach. Po prostu o to nie dbałem. Dziwiłem się, że jeszcze ich nie ma. Zazwyczaj przyjeżdżali po trzech godzinach, a minęło już pięć. Nagle zadzwonił telefon, po jego odebraniu zamarłem... zamarłem i nie mogłem ułożyć myśli. Policjant po drugiej stronie słuchawki oświadczył mi, że moi rodzice zostali zamordowani przez mężczyznę, który niedawno wyszedł ze szpitala psychiatrycznego! Od razu po tym telefonie, pobiegłem na najbliższy przystanek autobusowy. Musiałem się dowiedzieć... musiałem się dowiedzieć kto ich zabił! Gdy dotarłem na komisariat policji, jeden z nich powiedział mi, że jako jedyny, żyjący członek rodziny odziedziczam cały majątek moich rodziców. Wiedziałem że dom moich rodziców był dość duży i wiedziałem o istnieniu działki której sprzedaż była bardzo opłacalna. Ja jednak nie mogłem teraz o tym myśleć, za bardzo bałem się tego co mnie czeka. Ze względu, że byłem pełnoletni, mogłem mieszkać sam i jedyne co musiałem zrobić to znaleźć prace i dokończyć szkołę. Po miesiącu szukania, znalazłem dobrze płatną prace, a co najlepsze niedaleko szkoły. Po trzech miesiącach ciągłej rutyny, znowu siedziałem w dole, tak wielkim, że poszedłem do psychologa. Doktor powiedział, że musze odpocząć i brać tabletki, które mi przepisał. Podczas urlopu, który wziąłem po wizycie u lekarza, zacząłem zastanawiać się kto zabił moich rodziców i co to było za uczucie, które mnie cały czas ogarniało podczas wyglądania przez okna, najczęściej w stronę lasu. Dopiero w tym momencie naprawdę chciałem zemścić się na osobie, która zrobiła mi to wszystko... Nigdy jej tego nie wybaczę. Po południu poszedłem do lasu. Idąc przez niego, ogarnęło mnie to uczucie, którego doświadczyłem nie raz przed i po wypadku rodziców. W pewnym momencie nawet chciałem wrócić do domu i przemyśleć sprawę, ale jednak... Nie potrafiłem powiedzieć czemu, ale chciałem iść dalej i dalej. ,, A to co !?". Pomyślałem i odwróciłem się za siebie. Byłem tak zdziwiony, że przetarłem oczy, stała za mną Sara i miała coś w ręku. ,,Och, to tylko ty, już myślałem, że to jakieś dzikie zwierze". ,,hehe, nie to tylko ja... Tylko ja. ,,Aha, umm... A co tu robisz ?" Spytałem nie pewnie. W tym samym momencie podbiegła do mnie, już wtedy, kiedy była trzy metry obok mnie zauważyłem nóż w jej dłoni. Biegła i gdy już miała zaatakować złapałem za jej rękę i obaliłem ją na ziemię. ,,Co ty odpierdalasz ?". Spytałem jednocześnie zabierając jej nuż i kierując go w jej stronie w celu samoobrony. Milczała jednocześnie się podnosząc. Znowu mnie zaatakowała. Jedyne co mogłem zrobić w tamtym momencie, to walczyć. I tak właśnie zrobiłem, kiedy była już prawie pół metra od mnie zamachnąłem się i dźgnąłem ją nożem w brzuch. To właśnie wydarzenie zmieniło moje życie na zawsze. Za czołem dźgać ją coraz mocniej i szybciej, aż w końcu wydała z siebie ostatnie tchnienie. Nie wiem czemu, ale chciałem zrobić to jeszcze raz tylko w inny sposób. ,,Czemu by nie po próbować swoich sił z innymi ? Przecież nie mogę faworyzować tylko ciebie, Saro". Mówiąc to odszedłem od zwłok, które kiedyś były moją jedyną przyjaciółką, ale teraz to tylko pierwsza ofiarą. Wróciłem do domu i zadzwoniłem do mojego znajomego z pracy, mówiąc mu żeby przyjechał zabrać jakieś papiery, których zapomniałem mu dać przed wolnym. Zgodził się. Miła przyjechać za dwie godziny. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłem podekscytowany tym, że już niedługo będę mógł zaspokoić swoje pragnienie, którego nawet nie potrafiłem nazwać. Ale wiedziałem jedno, Chciałem to robić do końca moich dni. Nagle w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do frontowych drzwi. ,,O to mój gość !". Otworzyłem drzwi i ze zdziwieniem ujrzałem kobietę, którą kojarzyłem z biura w którym pracuje. ,,Dzień dobry, jestem Angela. Żona Michała, pana znajomego z pracy. Miał przyjść tu po jakieś dokumenty.". O plany się zmieniły ! Pomyślałem i wpuściłem kobietę do środka. ,,Tak zaraz je przyniosę, niech pani usiądzie i poczeka, zaraz wrócę". ,,Dobrze dziękuje". Tego się nie spodziewałem. Cóż, tak to bywa. Zadowolę się nią. Chwyciłem nóż z szuflady i powoli, tak żeby nic nie usłyszała, zszedłem na dół. Nie udało sie i zauważyła nuż. Wstała w pośpiechu i zerknęła na mnie przerażona. Lecz było już za późno. Skoczyłem na nią. Próbowała sie wyrwać, lecz ja byłem szybszy. Skrzyżowałem jej dłonie i związałem linką, która leżała nieopodal mnie. ,,Błagam puść mnie, co ja ci zrobiłam !?" Powiedziała ze łzami w oczach lecz byłem już w ,,transie". Wbiłem nóż w jej oko i za czołem wiercić dziurę. Wierciła się i płakała. To wszystko było daremne. Po skończonych oczach zabrałem się za język. ,,Nieee- !". Krzyknęła. ,,A teraz cichutko, już kończę". Powiedziałem z zadowoleniem i wbiłem nuż w plecy. Tym samym sprawiając ogromny bul, który sprawiał, że na twarzy kobiety malowały się różnego rodzaju ekspresję. Padła martwa w kałuży krwi. Wiedziałem, że niedługo ktoś zacznie się o nią niepokoić więc zabrałem całe pieniądze, które miałem w domu i spakowałem do plecaka najważniejsze ubrania. Od tego momentu, każdy mógł stać się potencjalną ofiarą. ''WYCINEK Z MIEJSKIEJ GAZETY" ,,Nieznany sprawca zabił kolejne osoby. Nie wiadomo, czy morderstwa były powiązane. Sprawca najprawdopodobniej jest niezrównoważony psychicznie." Kategoria:Opowiadania