PropertyValue
rdfs:label
  • Ostatnie słowa
rdfs:comment
  • Wczoraj wieczorem mój młodszy brat został postrzelony. Żaden z lekarzy nie mógł mu pomóc, a i policja nie ujęła sprawcy. Lecz zaintrygowały mnie jego ostatnie słowa. Były... dziwne, nietypowe. Nie takiego typu jak "kocham was" czy "żegnajcie". Brzmiały co najmniej jak słowa kogoś, kto miał wysokie pojęcie na temat psychologii i poetyki no, przynajmniej jak na 13 letniego dzieciaka. Brzmiały one mniej więcej tak...
dcterms:subject
abstract
  • Wczoraj wieczorem mój młodszy brat został postrzelony. Żaden z lekarzy nie mógł mu pomóc, a i policja nie ujęła sprawcy. Lecz zaintrygowały mnie jego ostatnie słowa. Były... dziwne, nietypowe. Nie takiego typu jak "kocham was" czy "żegnajcie". Brzmiały co najmniej jak słowa kogoś, kto miał wysokie pojęcie na temat psychologii i poetyki no, przynajmniej jak na 13 letniego dzieciaka. Brzmiały one mniej więcej tak... "Moje wędrówki po piekle będą ciemne, a zarazem piękne. Bo będą towarzyszyć mi wspomnienia z wami. Lecz nim połknie mnie zła noc, chciałbym coś wam powiedzieć... Walka o wieczne nadzieje i sens nie będą skutkować, jeśli ty nie będziesz walczył o to, by wytrwały z tobą". Później umarł. Nie zrozumiałem jego słów. Lecz pewnej nocy przypomniały mi się jego słowa. Wtedy zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy... Mianowicie głosy zaczęły krążyć wokół mnie, mówiły one "jutro gdy zabraknie poezji, jutro gdy słońce zmrozi krew, jutro przestaniemy być piękni". Przeraziłem się, czym prędzej pobiegłem do mojego telefonu, chciałem napisać do mojej mamy. Byłem sam w domu, a policja by mi nie uwierzyła, wsadziłaby mnie do wariatkowa. Tak czy siak, nie udało mi się. Nie mogłem normalnie pisać, to było coś w stylu "ԳԵՒՖԳԳԵՒՀՂԸՖԲ" mianowicie te znaki. Gdy głosy wreszcie ustały, od tak więc się zdziwiłem. Ale cóż, pobiegłem do komputera i włączyłem google tłumacz, nie znalazłem takiego języka, ale wybrałem Hebrajski i wpisałem symbole. Wyszło to... "A na ziemi zabłysną złote pomniki upadku królestwa nadziei i wiem o czym mówię, bo dziś jednym z nich jestem JA". "O co tu chodzi do cholery jasnej"!?-pomyślałem. Wtedy stało się to... Poranek... Dziwny poranek, taki... nienaturalny. Niebo było czarne, a na ziemi padały niezwykłe czerwone cienie. To nie były ostatnie słowa... ani zwykłe omamy słuchowe... ANI zepsuta czy opętana klawiatura. To były... ostrzeżenia. Wtedy stało się nieuniknione. Apokalipsa. Z nieba zaczęły lecieć złote kule, ludzie padali jak kaczki, a budynki rozpadały się w mgnieniu oka. Z ziemi zaczęły wyskakiwać istoty podobne do samych diabłów z najgorszych horrorów. Niektóre miały nawet 5 metrów! Nie zastanawiałem się, tylko spieprzałem ile mogłem. Wojsko już zaczęło zbierać ludzi do schronów przeciwatomowych. Skryłem się tam. Lecz w ostatniej chwili dostałem czymś w głowę i padłem... Nie wiem czy byłem nieprzytomny czy nawet chwilowo martwy ale wiem jedno... Gdy wdrapałem się po schodach ujrzałem... Apokalipsę nic nie zostało... Z przodu stała postać... Pobiegłem do niej... Był to jeden z ocalałych. "Dzięki Bogu"-Pomyślałem. Zapytałem się, który mamy rok. Odpowiedział "2010". CO!? Przecież był 2014!!! I wtedy mi się przypomniało... "Pomniki upadku królestwa nadziei". Podszedłem do jednej ze złotych kul, dotknąłem jej i przeniosło mnie do korytarza. Bardzo ciemnego korytarza. Ledwo mogłem dostrzec postać przede mną do której zawołałem "Kim jesteś!?". Postać odwróciła się. Miała wszystkie kości powykręcane i połamane idealnie w połowie a jej pociętą skóra (przynajmniej tak mi się wydawało) odpadała i cuchnęła zgnilizną. Podbiegała do mnie. To była ślepa uliczka "mam przesrane"-Pomyślałem. Była już 2 cm ode mnie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Obudziłem się w tym samym korytarzu, ale z jedną różnicą... Ja byłem tą istotą! Wkrótce po tym, jak zdałem sobie z tego sprawę... Nie żyłem. Okazało się to być tzw."snem pośmiertnym". Zostałem postrzelony na pogrzebie brata. Tym razem sprawcę ujęto. Był to Rumuński terrorysta, były żołnierz, snajper. Ale co ma wspólnego to wszystko z ostatnimi słowami mojego brata? Nie wiem. Po to piszę moją opowieść. Pomóżcie mi proszę albo nie zaznam spokoju. Zastanawiacie się też pewnie jak to napisałem, co? Otóż duchy umieją opętywać ludzi... Tylko opętany musi się zgodzić. Kategoria:Opowiadania