PropertyValue
rdfs:label
  • Wspomnienia z 11 września
rdfs:comment
  • Uwaga! Creepypasta nie została zrobiona przez moją osobę, a są to wspomnienia Joyce Keller! Kiedyś, w czasach, gdy World Trade Center było w budowie, rozmawiałam z psychologiem, który był dobrze obeznany z miejscem konstrukcji. Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: "Wiem, że wchodzisz czasem na teren budowy World trade Center. Dobrze ci radzę, nigdy nie wchodź do tych budynków". Gdy zapytałam, dlaczego, odpowiedział: "Te budynki są przeklęte, z powodu wielkiego cierpienia ludzkiego. One z pewnością upadną za naszego życia. Trzymaj się z daleka od tego miejsca". Źródło: Kategoria:Opowiadania
dcterms:subject
abstract
  • Uwaga! Creepypasta nie została zrobiona przez moją osobę, a są to wspomnienia Joyce Keller! Kiedyś, w czasach, gdy World Trade Center było w budowie, rozmawiałam z psychologiem, który był dobrze obeznany z miejscem konstrukcji. Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: "Wiem, że wchodzisz czasem na teren budowy World trade Center. Dobrze ci radzę, nigdy nie wchodź do tych budynków". Gdy zapytałam, dlaczego, odpowiedział: "Te budynki są przeklęte, z powodu wielkiego cierpienia ludzkiego. One z pewnością upadną za naszego życia. Trzymaj się z daleka od tego miejsca". Jego przesłanie brzmiało precyzyjnie, ja jednak sądziłam, że to nie stanie się naprawdę. Mój mąż Jack i ja wchodziliśmy do WTC wiele razy. Miałam mieszane uczucia co do tych budynków. Zostałam obezwładniona przez piękno tych wież i fakt, że jazda windą na ich szczyt była niczym lot. Widzisz wszystkie kierunki, było to wspaniałe stanie pomiędzy chmurami. Jednakże gdy szłam w dół korytarza, albo weszłam do windy, bardzo się denerwowałam i zbierało mi się na płacz. Pomimo niepewnej energii kochałam te budynki i zawsze modliłam się o ochronę World Trade Center i jego mieszkańców. Modliłam się o to, że gdyby miało nastąpić zniszczenie budynków, to żeby było ono minimalne i bez straty ludzkiego życia. Przed i podczas wykopów pod budowę World Trade Center i innych konstrukcji na tym obszarze ekshumowano zwłoki przynajmniej 419 afrykańskich i amerykańskich niewolników z czasów kolonialnych. W październiku 2003 roku zostali oni pochowani ponownie w pobliżu. Włączono do tego pogrzeby również szczątków innych niewolników, którzy również zostali znalezieni w tym miejscu w 1991 roku. Historycy twierdzą, że ci niewolnicy zostali sprowadzeni do niższego Nowego Jorku w czasach kolonialnych i byli bardzo źle traktowani. Małe dzieci, nastolatki i dorośli zostali przywiezieni tutaj z Afryki i zmuszeni do ciężkiej pracy. Byli torturowani i zabijani. Zabójstw często dokonywano przez powieszenie, głównie na terenie znanym obecnie jako Nowojorskie Centrum Finansowe. Zostali oni pochowani wewnątrz i dookoła obszaru World Trade Center. Głód i męka niewolników trwały przez wiele pokoleń. Obszar wokół "Punktu Zero" rozjątrzył się przez wieki energią ludzi, którzy byli bardzo źle traktowani, torturowani i zabijani. Energia nigdy nie została uwolniona i było to bardzo negatywne, gdy Centrum Finansowe zaczęło się rozrastać i prosperować, i ludzie tracili lub zyskiwali pieniądze. Ponieważ dokonywane były transakcje finansowe (czasem uczciwie, czasem nie), negatywna energia na tym terenie umacniała się. Obszar otaczający World Trade Center stał się przytłaczającym magnesem ciemności. Nienawiść, niedola, rozpacz i ludzkie cierpienie rosły przez wieki. Nie zostało to nigdy oczyszczone lub uwolnione. Dwa miesiące przed jedenastym września mój mąż Jack i ja kupiliśmy mały śliczny apartament w cieniu World Trade Center, w odległości zaledwie 300 metrów. Apartament był spektakularny, z widokami na nowojorską przystań, mosty i na Statuę Wolności. W dniu, w którym wprowadziliśmy się, weszliśmy z Jackiem na dach naszego budynku. Jack spojrzał na górujące 40 pięter nad naszym budynkiem World Trade Center. Patrząc w górę na wspaniały gmach, powiedział "Boże, jeżeli te budynki runą, modlę się, żeby nie spadły one prosto na nas!" Oboje śmialiśmy się po cichu, wiedząc, że było to coś, z czego śmiać się nie wolno. 11 września 2001 roku był w Nowym Jorku pięknym, bezchmurnym dniem. Wróciliśmy do naszego domu na Long Island, więc nie było nas na Manhattanie, gdy nastąpił atak. Jack i ja staliśmy przybici i przerażeni, oglądając poranne wiadomości i widząc płonące i walące się wieże. Widzieliśmy nasz mały domek w Battery Park City, zniszczony i całkowicie zasłonięty przez czarny dym. Gdy po kilku tygodniach otwarto ponownie Manhattan, wróciliśmy do naszego małego apartamentu. Powietrze w mieście było prawie nie do opisania. Czuć było nie tylko przytłaczający zapach śmierci, ale również dym, plastik, papier i sam Bóg wie, co jeszcze. Ludzie szli ze zwieszonymi głowami, każdy miał albo maskę albo chustkę zakrywającą twarz. Ludzie szli i płakali. Od kiedy przywrócono ruch, musieliśmy pokonywać wiele przeszkód. Na ulicach było pełno ochotników spoza miasta z Czerwonego Krzyża. Ratownicy odłożyli jedzenie i obmyli nam ręce wodą. Ludzie szli jak zombie, niezdolni do tego, by się przytulić lub pojąć, co się stało z naszym miastem. Autobusy jeździły za darmo, zabierając ludzi wszędzie, gdzie tylko chcieli. Przyszli ochotnicy rozdający owoce i wodę. Większość ludzi siedziała w ciszy w domach lub cicho szlochała. Kiedy w końcu dostaliśmy się do naszego budynku, weszliśmy i zostaliśmy pozdrowieni przez dozorcę. Zwykle był opanowany, jednak nie tym razem. Chwycił mnie i Jacka i zaczął płakać. "Mój Boże, myślałem, że oboje zginęliście. Pięcioro ludzi, którzy tu mieszkali, zginęło w katastrofie. Jestem tak szczęśliwy, mogąc was widzieć..." Wszyscy przytuliliśmy się. Gdy znaleźliśmy nasze mieszkanie, weszliśmy do środka, drżąc. Prądu nie było przez całe dwa dni i mieliśmy zwykłe zaopatrzenie w lodówce. Byliśmy bardzo szczęśliwi i cieszyliśmy się, znajdując pracowników budynku, którzy wszystko uprzątnęli. Jack i ja weszliśmy na dach i staliśmy tam pogrążeni w smutku. Nasze cudowne World Trade Center zniknęło. Zamiast niego była duża, czarna, wypalona dziura wypełniona tonami rumowiska. Wiele osób pracowało pełną parą, sprzątając gruzy, wciąż mając nadzieję na odnalezienie kogoś żywego. Sprowadzono psy ratunkowe, również odważnie pomagające w sprzątaniu. Nie znaleziono nikogo. Tej nocy w naszym mieszkaniu zasnęliśmy z wielkim trudem. Spałam krótko, nim się obudziłam. Skusiłam się, aby wejść do pokoju dziennego. Bardziej śpiąca, niż przebudzona, zrozumiałam, że pokój był pełen dymu, jednak nie fizycznego. Zrozumiałam, że pokój pełen był duchów... głównie strażaków! Podeszłam do okna wychodzącego na przystań i Statuę Wolności. Widziałam ogromną, białą świetlną chmurę przechodzącą przez port. Usłyszałam głos mówiący do mnie "Joyce, musisz stać przy oknie i kierować te dusze zmarłych do światła stojącego nad portem. Jest wielu nauczycieli duchowych i i sił anielskich czekających na wzięcie ich do światła, które zaprowadzi ich tam, gdzie muszą pójść". W tym momencie Jack wstał i stanął przy mnie w oknie. Staliśmy tam przez wiele godzin, aż wzeszło słońce. Wciąż mówiliśmy odchodzącym duchom "Idź tam. Spójrz na światło nad portem. Chodź. Nie bój się. Twoi kochani czekają na ciebie. Oni ci pomogą właśnie teraz. Nie lękaj się!" Rząd istot wydawał się nie mieć końca. Przyszli i szli dalej. Wielu z nich było pracownikami World Trade Center, którzy chcieli wrócić do biur lub zadzwonić do rodzin i powiedzieć im, że wszystko jest w porządku. Wielu nie wiedziało, że nie zamieszkują już swoich ciał. Kilku strażaków opowiadało z nami kawały. Jeden rzekł "Spójrz, mogę latać! Nawet z moimi butami!" W końcu, gdy słońce wzeszło nad portem, zrozumieliśmy, że rząd dusz miał się ku końcowi. Wiedzieliśmy, że już przeszli. Miałam uczucie przechodzenia pokoju przeze mnie i zorientowałam się, że ja i Jack byliśmy zmęczeni. Patrzyłam na podłogę i myślałam, że stoję w basenie własnego potu. Nazajutrz medytowałam. Powiedziano mi, że zostaliśmy przeniesieni do tego apartamentu i tego budynku w określonym celu. Budynek znajduje się dokładnie pomiędzy WTC a portem. Bóg przekształcił nasze mieszkanie w coś, co jest znane jako "portal" lub przejście do wyższych królestw. Zostaliśmy użyci jako "pomocnicy Ziemi" wraz z kosmicznymi robotnikami, aby wykonać pracę. Wielu innych pomocników Ziemi zostało również zwerbowanych, niektórzy w okolicznych budynkach, inni zaś na ulicy. Moi przewodnicy powiedzieli mi także, że wiele dzieci na tym obszarze może umrzeć, od teraz jest to rejon mający wiele dzieci, jednakże niejedno zagubiło się. Powiedziano mi też, że w ciągu 24 godzin otrzymam dowód na to, że to mieszkanie zamieniło się w portal. Byłam bardzo ciekawa i nie mogłam się doczekać, kiedy to nastąpi. Nazajutrz, idąc ulicami Nowego Jorku, zauważyłam wielu kupców sprzedających fotografie World Trade Center i Battery Park City. Moją szczególną uwagę przykuło jedno duże zdjęcie. Pokazywało ono WTC sprzed 11 września. W środku tego zdjęcia był jeden blok mieszkalny, którego trudno było nie zauważyć. To był nasz budynek. Łatwo było zauważyć, ponieważ na szczycie jest okrąg wyglądający jak brakujący zegar. Oczywiście, musiałam je kupić. Było atrakcyjne i kosztowało tylko 4 dolary. Gdy wzięliśmy zdjęcie do domu i chcieliśmy je powiesić na ścianie, Jack krzyknął do mnie. Powiedział "Zobacz!" Na odwrocie widniał napis "Portal". Czy obszar wokół Punktu Zero został oczyszczony ze starej, ciemnej, złej energii? Czy ta energia nadal się tam znajduje? Dlaczego zginęło prawie 3000 ludzi? Czy miało miejsce zrównoważenie ich karmy? Czy stali się oni bezradnymi ofiarami? A może było to przyspieszenie ich karmy, aby grzechy zostały zmyte w ciągu jednego życia, a nie wielu? Czy w naszym kraju lub na świecie są podobne miejsca? Czy możemy jeszcze zapobiec podobnym wydarzeniom? Po dłuższej medytacji odniosłam wrażenie, że Edgar Cayce powiedział: "Nie ma żadnych wypadków. Nie ma żadnych ofiar". Ludzie na pewnym poziomie świadomości rozumieją i zwykle zgadzają się na każdy sposób, w jaki wyjaśniona zostanie ich karma. Wiadomości z telefonów komórkowych, słyszane przez przyjaciół i krewnych ludzi, którzy zginęli 11 września, są przeważnie niewiarygodnie chłodne i spokojne. Wśród ofiar 9/11 dominował spokój, jak gdyby oni wiedzieli, co się dzieje i zgadzali się na to. Wielu ludzi nie mogło pojąć lub wyjaśnić, jak siedzieli przy swoich biurkach w jednej minucie, pijąc kawę, po czym nagle znaleźli się na ulicy przed WTC, wciąż dzierżąc w ręku kubek z kawą. Wielu ludzi nie pamiętało i nie było świadomymi, kiedy opuszczali budynek i bezpiecznie przechodzili przez ulicę. Jedenasty września był nieopisaną tragedią. Jednakże w tą tragedię wmieszało się wiele błogosławieństw. Na przykład wszystkie dzieci w Battery Park City, znajdujące się w pokojach i szkołach przeżyły, to samo stało się z wieloma mieszkańcami i ich domowymi zwierzętami. Byli również pracownicy World Trade Center, którzy przeżyli, bo spóźnili się na pociąg lub zaspali. Jedenasty września powinien stanowić wezwanie dla nas wszystkich. Musimy docenić piękno i dobrodziejstwa naszego kraju. Musimy wzmocnić i zwiększyć nasz związek z Bogiem. Musimy słuchać naszego własnego, wewnętrznego i anielskiego przewodnika, który jest Bogiem. Źródło: Kategoria:Opowiadania