PropertyValue
rdfs:label
  • Baśń o toalecie
rdfs:comment
  • Raz w toalecie siedząc i myśląc, daję wam słowo - dziś mógłbym przysiąc spotkała mnie historia doprawdy niebywała. Niespodziewanie rzecz ta się stała. Siedziałem sobie bardzo wygodnie. Lektura w ręce, spuszczone spodnie. Wtem... Sam dobrze nie wiem, jak to się stało. Wszystko sprzed oczu mi się rozwiało. Po chwili wróciło do normy znów odzyskały strukturę formy. Wtem... Sam już nie wiem, czy śnię. Zatrzęsło mną i muszlą całą sufit się otwarł i mnie wywiało. Lecąc tak dziko w górę, to na dół myślałem już, że opuszczę ten padół. Skręciło mi kiszki i wykręciło, dosłownie na lewą stronę mnie obróciło. Chwyciłem sedes dwiema rękami. Nie zajmowałem się już spodniami. Wtem ciemność blaskiem rozbłyska i wypluwa mnie z czarnego pyska. Rzuciła mnie siła tak wielce potężna, że nie było takiego oręża
dcterms:subject
Tytuł
  • Baśń o toalecie
Sekcja
  • Wiersz
dbkwik:wiersze/property/wikiPageUsesTemplate
Autor
  • Blantus
abstract
  • Raz w toalecie siedząc i myśląc, daję wam słowo - dziś mógłbym przysiąc spotkała mnie historia doprawdy niebywała. Niespodziewanie rzecz ta się stała. Siedziałem sobie bardzo wygodnie. Lektura w ręce, spuszczone spodnie. Wtem... Sam dobrze nie wiem, jak to się stało. Wszystko sprzed oczu mi się rozwiało. Po chwili wróciło do normy znów odzyskały strukturę formy. Wtem... Sam już nie wiem, czy śnię. Zatrzęsło mną i muszlą całą sufit się otwarł i mnie wywiało. Lecąc tak dziko w górę, to na dół myślałem już, że opuszczę ten padół. Skręciło mi kiszki i wykręciło, dosłownie na lewą stronę mnie obróciło. Chwyciłem sedes dwiema rękami. Nie zajmowałem się już spodniami. Wtem ciemność blaskiem rozbłyska i wypluwa mnie z czarnego pyska. Rzuciła mnie siła tak wielce potężna, że nie było takiego oręża by mnie zatrzymać. I nie udało się mnie powstrzymać. A o co chodzi? Bo kiedym z ciemności w ten sposób wychodził, rzuciło mnie w inny świat. Czyli przeleciałem rzeczywistości szmat. Wpadłem na swym porcelanowym rumaku w wymiar zupełnie nowy. W sam środek wojny, pomiędzy zbrojnych. Zmiotłem po drodze kilku walczących, nie powiem, bardziej niż można sądzić, śmierdzących. Z całym impetem wpadłem na tego, dowódcę armii złej jedynego. Wielki i zły był to stwór. Lecz zmasakrował go rumak mój. Zwaliłem się tuż obok niego, zaś armia jego widząc śmierć mu zadaną w tej właśnie chwili, stanęła, zawahała się - żołnierze zapał stracili. Wielka panika ich ogarnęła. Całą taktykę cholera wzięła. Ot i rycerze w srebrzystych zbrojach co zwyciężyli już w wielu bojach wyrżnęli całą armię ciemności i już w tym świecie spokój zagościł. Ledwie zdążyłem spodnie naciągnąć, zdążyli mnie przed króla zaciągnąć. Ten wynagrodzić mi postanowił wielki mój wkład, złoto, klejnoty przede mnie kładł. Ja zaś mu mówię by mi poradził, wskazał, lub po prostu do domu sprowadził. Zdjął on koronę diamentów pełną i się uśmiechnął ku mnie pełną gębą. - Pomogę Ci bardzo serdecznie i obiecuję przymierze wieczne pomiędzy tobą, a moim ludem. Przykląkłem z wielkim trudem. Bo plecy nadwyrężyłem gdy w złego dowódce uderzyłem. Mianował mnie rycerzem swoim i w zbroję srebrną piękną bogato przystroił. Mądrość zaś jego jest nieprzebrana i stara, wszak Eflim królem nikt nie zostaje od zaraz. Mówi on do mnie bym na sedes wsiadł. Potem mi obie dłonie na barki kładł. Spojrzał w niebo i spojrzał na wschód. Poczułem jak wszystko drży i spojrzałem w oczy mu. Nim znikłem ,rzucił mi miecz. - Będziesz walczył, to wiedz! Krzyknął mi na odchodne. Ja poprawiłem niedopięte spodnie. Wtem... Myślałem, że śnię. Wstałem z sedesu i drzwi otwieram. Wszystko normalnie zdaje się teraz. Nie piłem i nic nie brałem, ale w kiblu się przekimałem. Przechodzę przedpokój i w zerkam w lustro. O ja pierniczę święta kapusto! Mam ja na sobie prawdziwą zbroję i już pięć minut zdziwiony stoję. Wtem... Zamka chrobot. Przecież wiem, że to mój kumpel z zajęć już wraca. Patrzy na mnie i się przewraca. Leży jak długi i aż się popłakał, turla się śmiejąc, zaraz będzie skakał. Sam się już dziwię co tu się dzieje. Też nie wytrzymam i sam się śmieje. Siadam na dywan i ledwo dycham. Ze śmiechu płaczę i tylko wzdycham. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa