PropertyValue
rdfs:label
  • Potwór z szafy
rdfs:comment
  • Wiekowe drzwiczki, podziurawionej przez robactwo szafy, otworzyły się bardzo ospale, wydając przy tym okropne skrzypienie. Mały Piotruś słyszał w tym jęki potwora - piekielnego monstrum, które próbowało wydostać się z przeklętego mebla. W pokoju panował półmrok i przejmująca cisza, zakłócana przez pojedynczą, zagubioną ćmę. Biedny owad od czasu do czasu uderzał w lampkę nocną, dążąc do ciepła, ognia i samozniszczenia. - Tataa! Tataaa! Pomocy! - Piotruś krzyczał, zalewając się płaczem. - Co jest Piotrek? Co się stało? - uklęknął i przytulił syna, który zaczął płakać w jego ramię. - - -
dcterms:subject
abstract
  • Wiekowe drzwiczki, podziurawionej przez robactwo szafy, otworzyły się bardzo ospale, wydając przy tym okropne skrzypienie. Mały Piotruś słyszał w tym jęki potwora - piekielnego monstrum, które próbowało wydostać się z przeklętego mebla. W pokoju panował półmrok i przejmująca cisza, zakłócana przez pojedynczą, zagubioną ćmę. Biedny owad od czasu do czasu uderzał w lampkę nocną, dążąc do ciepła, ognia i samozniszczenia. Dzieciak, ubrany w zieloną piżamę z wizerunkami dinozaurów, chwycił rączką za lewe skrzydło drzwi od szafy, po czym zastygł w bezruchu. W jego oczach można było dostrzec przejmujące zdziwienie, przechodzące w strach i przerażenie. Łzy zaczęły płynąć po jego bladych policzkach, ukazując niezwykłą trwogę. Nagle, jakby oblany zimną wodą, chłopiec zerwał się i zaczął biec w kierunku drzwi prowadzących na korytarz. - Tataa! Tataaa! Pomocy! - Piotruś krzyczał, zalewając się płaczem. Szybko wpadł do korytarza, gdzie w pogotowiu stał już wybudzony ze snu ojciec, z również nie małym przerażeniem na twarzy. - Co jest Piotrek? Co się stało? - uklęknął i przytulił syna, który zaczął płakać w jego ramię. - W szafie jest po-potwór! Pa-patrzył na… na mnie! - wciąż płacząc wydukał z siebie dzieciak. - Wszystko będzie dobrze, poczekaj tutaj, a ja pójdę sprawdzić co i jak. Tata Piotrusia, Marek, był niezwykle zaskoczony całą sytuacją, ale pod żadnym pozorem się nie złościł. Ojcowska troska nie pozwalała mu na bycie zdenerwowanym. Od roku musiał znosić trudy samotnego wychowywania syna. Rozwiódł się z żoną, która nie chciała przejąć opieki nad własnym dzieckiem. Wynajął małe mieszkanie na przedmieściach, w spokojnej, zielonej okolicy. Jego życie pędziło według ustalonego trybu: od rana do wieczora praca, następnie chwila dla rodziny, a późnym wieczorem ulga i wybawienie - sen. Dlatego pobudka o drugiej w nocy powinna go porządnie wkurzyć, ale nawet przez głowę mu nie przeszło, aby złościć się na Piotrka. Wszedł do pokoju, zapalił górne światło i zbliżył się do w połowie otwartej szafy. Zajrzał do środka, gdzie zobaczył trochę ubrań, jakieś pudło i w sumie tyle. Żadnej mitycznej bestii co chciałaby kogoś pożreć. Zauważył, że mały spogląda na niego przez drzwi, więc “na wszelki wypadek” zajrzał jeszcze pod łóżko. - Widzisz Piotruś? Niczego tutaj nie ma. - uśmiechając się serdecznie zamknął szafę i podszedł do syna. - W nocy wszystko wygląda straszniej, ale nie ma się czego bać. To tylko cienie. - Dodał i wziął Piotrka za rękę. Zaprowadził syna do łóżka, położył go na niebieskiej kołdrze i dał buziaka w czoło. Zapewnił przed wyjściem jeszcze raz, że potwory nie istnieją i wyszedł z pokoju, zostawiając uchylone drzwi. Teraz dopiero zauważył, że w korytarzu, na komodzie leżał nieotwarty list. Przeklął w duchu, bo na kopercie widniał stempel szpitala miejskiego, co oznaczało comiesięczny rachunek. Harował jak wół, a musiał płacić tak kosmiczne kwoty. Już miał go otworzyć, żeby sprawdzić jak bardzo w tym miesiącu zaboli to jego portfel, gdy nagle usłyszał nieprzyjemne, złowrogie skrzypienie. Dobiegało z pokoju Piotrusia. Marek wychylił się lekko przez uchylone drzwi i w świetle lampki nocnej zaczął obserwować poczynania malca, który widocznie nie do końca ufał swojemu tacie. Chłopiec na własną rękę postanowił jeszcze raz sprawdzić czy potwora rzeczywiście nie ma. Piotruś stał jak wryty i patrzył do wnętrza szafy. Trwało to dobrą chwilkę, po czym uniósł jedną dłoń do góry i pomachał do środka. Po chwili drugą, również pomachał. Dla Marka zdecydowanie za dużo było, gdy malec zbliżył się do wnętrza szafy bardziej i nagle krzyknął w przerażeniu, wbiegając szybko na łóżko, prosto pod kołdrę. Lekko zdenerwowany ojciec wszedł do pokoju, mówiąc o tym, że wszystko będzie w porządku, po czym podszedł do szafy i bez większego namysłu odgarnął wszystkie ubrania. Stanął jak wryty, powieki otworzył bardzo szeroko. - O mój Boże… - powiedział do siebie szeptem, czując wilgoć pod oczami. Zaczął zerkać to na wnętrze szafy, to na swojego syna. Łzy kapały mu po policzkach. Jak długo już minęło gdy tutaj mieszkają? Rok? Dwa? W tym czasie choroba malca posunęła się daleko do przodu, było bardzo źle. Rachunki za opiekę medyczną były ogromne... ale czego się nie robi dla rodziny? - Piotruś, nie patrz… muszę wyrzucić potwora z szafy! Piotrek nakrył głowę kołdrą, trzęsąc się jak osika. Wierzył swojemu tacie, kochał go z całych sił. Tata zawsze go ochroni, przegoni każde monstrum. Zapali światło kiedy trzeba, zostawi drzwi otwarte gdy strach zajrzy do pokoju. Da tabletki gdy zacznie boleć, lub zaprowadzi do pana doktora, który obejrzy jego ciało i da cukierka za bycie dzielnym. Marek włożył ręce do środka szafy i wyjął z niej duży, płaski przedmiot. Szybko zaniósł go do korytarza i postawił pod ścianą. Patrzył w jego kierunku, a w odbiciu widział twarz strudzonego życiem, 40 letniego faceta, walczącego każdego dnia o zdrowie własnego syna. Zniszczonego fizycznie Piotrusia, który sam był potworem we własnej szafie. - - - Źródło : Potwór z szafy-Straszne-historie.plKategoria:Opowiadania