PropertyValue
rdfs:label
  • Krwawy las
rdfs:comment
  • Uwielbiam wycieczki z moim bratem, Jędrkiem, do lasu. A raczej powinienem powiedzieć - uwielbiałem.. Tego dnia było deszczowo, lecz nie zniechęciło to nas. A powinniśmy sobie odpuścić... Wzięliśmy wszystkie potrzebne rzeczy typu: scyzoryki, kompasy, itp. Wyruszyliśmy rano, o 7:30. Po drodze rozmawialiśmy radośnie. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Deszcz przybierał na sile. Nagle rozpętała się burza. Co chwilę był błysk, a po chwili grzmot.
dcterms:subject
abstract
  • Uwielbiam wycieczki z moim bratem, Jędrkiem, do lasu. A raczej powinienem powiedzieć - uwielbiałem.. Tego dnia było deszczowo, lecz nie zniechęciło to nas. A powinniśmy sobie odpuścić... Wzięliśmy wszystkie potrzebne rzeczy typu: scyzoryki, kompasy, itp. Wyruszyliśmy rano, o 7:30. Po drodze rozmawialiśmy radośnie. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Deszcz przybierał na sile. Nagle rozpętała się burza. Co chwilę był błysk, a po chwili grzmot. Zdecydowaliśmy, iż schowamy się w małej jaskini niedaleko lasu. Dobiegliśmy tam w dwie minuty. Ukryliśmy się tam, a mój brat włączył swoją latarkę. Rozejrzeliśmy się po naszym tymczasowym schronieniu. Jaskinia miała około pięciu metrów kwadratowych. Cuchnęło w niej padliną. Usiedliśmy przy ścianie. Coraz częściej słyszeliśmy grzmoty. Byłem dziwnie zmęczony. Po chwili usnąłem. Gdy się obudziłem, mojego brata już nie było w jaskini, oraz przestał padać deszcz. Wyszedłem na czyste, świeże powietrze. Wziąłem głęboki wdech. Ach, poranne powietrze... Rozejrzałem się wokół. Ani śladu mojego rodzeństwa. Ruszyłem więc w stronę lasu. Nagle usłyszałem krzyk Jędrka. Dochodził z ogromnej dziury w ziemi. Dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłem. Pochyliłem się nad dziurą. Nagle poczułem, że ktoś mnie popchnął. Po kilku sekundach uderzyłem w posadzkę. Ostry ból przeszywał moją lewą nogę. Zobaczyłem Jędrka, który pomógł mi wstać. Spojrzałem w górę. Ujrzałem kobietę z długimi, brązowymi włosami. Śmiała się najbardziej przeraźliwy śmiechem jaki kiedykolwiek usłyszałem. Poszukałem wyjścia z pułapki. Znalazłem tunel. Był na tyle mały, że musiałem kucnąć, aby przez niego przejść. Pociągnąłem brata, który z wściekłością patrzył na kobietę. Przejście nie było zbyt długie. Po kilku chwilach wyszliśmy z niego. Z ulgą stwierdziłem, iż znajdujemy się blisko domu. W jednej chwili usłyszałem szelest w krzakach, a w drugiej chwili zobaczyłem, jak gigantyczny, kruczoczarny wilk atakuje Jędrka. Próbował odepchnąć zwierzę od siebie, lecz wilk był o wiele silniejszy od niego. Rzuciłem w bestię kamieniem, starając się zwrócić uwagę zwierzęcia na siebie. Pobiegłem z całych sił do mojego domu. Tuż za mną biegł drapieżnik. Wpadłem przez drzwi do pokoju gościnnego. Wbiegłem po schodach do salonu, i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Szybko wyjąłem strzelbę zza kanapy. Bestia staranowała drzwi, a ja w ostatnim momencie strzeliłem jej prosto w klatkę piersiową. Padła na ziemię. Na wypadek oddałem jeszcze trzy strzały. Wyszedłem przed mieszkanie, i pojechałem na rowerze w stronę lasu. Jechałem chyba pięć minut. Przy jaskini w której odpoczywałem, dostrzegłem na wpół zjedzone ciało Jędrka, a przy nim kobietę, która wepchnęła mnie do dziury. Strzeliłem w jej stronę dwa pociski. Opłacało się trenować strzelectwo. Na początku myślałem, że ją zabiłem. Chciałem jeszcze strzelić kilka razy, lecz zabrakło mi nabojów. Zmierzyłem jej puls. Nagle, jej blada dłoń złapała moją szyję. Szybko wyjąłem scyzoryk, i wbiłem go w nią. Oderwałem jej rękę od mojej szyi, i jeszcze kilka razy ją dźgnąłem. Wstałem z ziemi, i spojrzałem na mojego brata. Rozpłakałem się. Pojechałem z powrotem do mego domu. Czasami, gdy śnię, słyszę jej głos. Widzę Jędrka, leżącego przy jaskini. Rodzice sprawili mu pogrzeb, lecz ja na niego nie pojechałem. Po prostu nie dałem rady. Kilka razy widziałem w krzakach ogromnego, kruczoczarnego wilka. Teraz czas na mnie. Kategoria:Opowiadania