PropertyValue
rdfs:label
  • Dziennik Kapłana wpis 2: Trudna rozmowa...
rdfs:comment
  • Obudziłem z ogromnym bólem głowy. Rozejrzałem się... Kacpra nie było... oczywiście "bo przecież by magicznie przeżył i wrócił do pokoju" mówiłem sobie sarkastycznie. Spróbowałem usiąść, zauważyłem, że dziewczyny coś do mnie mówią, ale nie słyszałem ich przez otumanienie bólem. Pokazałem im gestem żeby poczekały chwilę, a gdy byłem w stanie słuchać powiedziałem: - O co chodzi? - Gdzie jest Kacper? zapytały razem. - yyymm... Jak im to powiedzieć? W prost? A może delikatniej? Jak przekazać im, że jedna z niewielu osób, które mogą nam pomóc nie żyje? - Coś wam zrobili złego? Zmieniłem temat...
dcterms:subject
abstract
  • Obudziłem z ogromnym bólem głowy. Rozejrzałem się... Kacpra nie było... oczywiście "bo przecież by magicznie przeżył i wrócił do pokoju" mówiłem sobie sarkastycznie. Spróbowałem usiąść, zauważyłem, że dziewczyny coś do mnie mówią, ale nie słyszałem ich przez otumanienie bólem. Pokazałem im gestem żeby poczekały chwilę, a gdy byłem w stanie słuchać powiedziałem: - O co chodzi? - Gdzie jest Kacper? zapytały razem. - yyymm... Jak im to powiedzieć? W prost? A może delikatniej? Jak przekazać im, że jedna z niewielu osób, które mogą nam pomóc nie żyje? - Coś wam zrobili złego? Zmieniłem temat... - Najpierw powiedz gdzie jest Kacper! Powiedziała stanowczo Lucy. - On... niema go... chyba... oby... wymamrotałem... Nie pamiętam jak się gada! oduczyli mnie w centrum*... - O czym ty gadasz?!? Wrzasnęła poirytowana Lucy, podczas gdy Ange, najprawdopodobniej domyśliła się o co chodzi i zaczęła bez dźwięcznie płakać. - Wariaci... chyba przez rządowych go zabrali. Ledwo wydusiłem z siebie. - Wariaci czy rządowi? bo nie rozumiem... kontynuowała Lucy. - Wariaci jedli go na moich oczach... a rządowi stali nad tym i się śmiali... - Nie pomogłeś mu? - Pomogłem... ale nie udało się... - nie miałeś broni? Lucy właśnie zadała pytanie, którego się bałem... - Na ziemi leżał toporek klinowy... - Jak przeżyli... zaraz zaraz... czemu powiedziałeś, że leżał na ziemi...? użyłeś go prawda? Zdaje mi się, że Lucy czyta w moich myślach i zadaje te pytania, których się boję... - Nie zabije człowieka dobra? wariat to człowiek! - Czyli mogłeś go uratować ale tego nie zrobiłeś?!?! Wrzasnęła z wyrzutem Lucy. - Próbowałem go odciągnąć! dobra? chciałem skupić na mnie ich uwagę ale oni mnie nie zauważali! talerzami ich okładałem i nic! toporek pewnie też by nie pomógł... powiedziałem a potem nastała cisza, która panowała do następnego poranka... Kategoria:Opowiadania