PropertyValue
rdfs:label
  • Użytkownik:M.W.P.Gąbka
rdfs:comment
  • Strony utworzone przeze mnie: * Gared (powieść) * Will (powieść)
  • * Chmura dymu ciemnym niebem smętnie sunie, skalne zjawy krzywe karki jerzą wokół, w mrocznym cieniu wielkiej góry śmiercią cuchnie, pełznę niczym nędzny robak w szarym prochu. * Pod brzemieniem ciężkim kark mój w dół się zniża, krew napływa mi do pochylonej głowy, niczym ślimak ślad czerwony znaczę w żwirze, co wypełnia zastygniętej magmy rowy. * Już nie mogę podnieść w górę mego wzroku. Na języku kurz, na rękach krwi pęcherze. Nie wiem już jak długo pnę się po tym stoku i czy w misji tej spełnienie jeszcze wierzę... * Nie wiem czy to sen lub dziwny akt z teatru: Nie pamiętam piękna, ni dotyku wiatru, * * * * * * *
Rodzice
  • Praprapraprapraprapraojciec: Baltazar
Lata życia
  • Zależy wg. jakiej rahuby
Płeć
  • Mężczyzna
Rodzeństwo
  • informacje zastrzeżone
Kraina
  • Arda
Rasa
  • Człowiek
Inne imiona
  • brak
Imię
  • M.W.P.Gąbka
Obraz
  • M.W.P.G.png
Tytuły
  • są gówno warte
Broń
  • niepewna
Podpis pod obrazkiem
  • Mój Herb
Potomstwo
  • też brak
Małżonek
  • brak
dbkwik:pl.lotr/property/wikiPageUsesTemplate
Kolor włosów
  • jak dożyję, kiedyś będzie siwy
Kolor oczu
  • nie mogę spojrzeć we własne oczy
abstract
  • Strony utworzone przeze mnie: * Gared (powieść) * Will (powieść)
  • * Chmura dymu ciemnym niebem smętnie sunie, skalne zjawy krzywe karki jerzą wokół, w mrocznym cieniu wielkiej góry śmiercią cuchnie, pełznę niczym nędzny robak w szarym prochu. * Pod brzemieniem ciężkim kark mój w dół się zniża, krew napływa mi do pochylonej głowy, niczym ślimak ślad czerwony znaczę w żwirze, co wypełnia zastygniętej magmy rowy. * Już nie mogę podnieść w górę mego wzroku. Na języku kurz, na rękach krwi pęcherze. Nie wiem już jak długo pnę się po tym stoku i czy w misji tej spełnienie jeszcze wierzę... * Nie wiem czy to sen lub dziwny akt z teatru: dla mnie nie ma już w przestrzeni innych światów. Nie pamiętam piękna, ni dotyku wiatru, smaku miodu, brzmienia śmiechu, woni kwiatów... * Cel przede mną: morze ognia w sercu skały. Blask odbija się w spoconej mojej skroni. Chwytam z wolna w rękę brzemię: pierścień mały. Błyszczą lekko losy świata w mojej dłoni. * Dla tak drobnej rzeczy cała ta krucjata? Jakiś śmiesznie pusty koniec losu mego... „Rzuć go!” – woła jakby głos z innego świata, lecz coś we mnie krzyczy głośniej: „Nie rób tego!” * Już ostatni oddział walczy w piekła bramie, wilki w lasach się gromadzą nad padliną, wielkie oko szuka zguby nieprzerwanie, a ja stoję sam, nad ognia rozpadliną. * Czy mam przegrać, aby inni zwyciężyli? Czy cierpienie jest warunkiem odkupienia? Czym przetrzymał tyle dla tej podłej chwili? Czy mój czyn jest warty tylko zapomnienia? * Mam wszak prawo na swój palec pierścień włożyć, z krzyża zejść i nim rozpłatać głowę wroga, miast umierać, swoją własną armię stworzyć, zamiast przegrać, jako władca zatriumfować! * „Rzuć go, Frodo! - Mały gest, co świat ocali!” „Włóż na palec! – Niech świat ujrzy twoją chwałę!” „Wielcy tylko ci są, co się czynią mali!” „Wielcy ci, co własną siłą kruszą skałę!” * Nie, nie będę wam Chrystusem - wasza strata! Nie położę mego życia na tej wadze! W mojej dłoni dzień ostatni tego świata! - Tak zatykam na mój palec pierścień władzy. * Oto w pustce duch mój się ze śmiercią splata i upiorne mnie pochłania niestnienie... Nagi cień - igraszka władcy tego świata - tu, „w krainie Mordor, gdzie zaległy cienie”.