PropertyValue
rdfs:label
  • Śmierć Rodziny
rdfs:comment
  • Stephanie i Jack mieli trójkę dzieci: Jeffa (17), Stevena (12) i Susan (7). Pewnego dnia wprowadzali się do nowego domu. Nie był to zwykły dom. Był to wielki dwór który dawno temu należał do jakiegoś bogatego człowieka. Małżeństwo zaczęło przeglądać dom, tak sobie chcieli po prostu zobaczyć jakie meble są, co trzeba będzie kupić. Stephanie zawołała Jacka do salonu, ponieważ znalazła tam dziwny pusty obraz. Nie, nie była to zwykła biała kartka oprawiona w piękną złoto-srebrną ramkę. Namalowane było na nim pole (prawdopodobnie z pszenicą), a dalej w tle widoczny był jakiś dom. Czy to ten sam dom w którym małżeństwo znajdowało się obecnie? Nie wiem. W prawym dolnym rogu ekranu znajdował się podpis autora wraz z datą ukończenia dzieła "Steven J. Johnson 1818" .
dcterms:subject
abstract
  • Stephanie i Jack mieli trójkę dzieci: Jeffa (17), Stevena (12) i Susan (7). Pewnego dnia wprowadzali się do nowego domu. Nie był to zwykły dom. Był to wielki dwór który dawno temu należał do jakiegoś bogatego człowieka. Małżeństwo zaczęło przeglądać dom, tak sobie chcieli po prostu zobaczyć jakie meble są, co trzeba będzie kupić. Stephanie zawołała Jacka do salonu, ponieważ znalazła tam dziwny pusty obraz. Nie, nie była to zwykła biała kartka oprawiona w piękną złoto-srebrną ramkę. Namalowane było na nim pole (prawdopodobnie z pszenicą), a dalej w tle widoczny był jakiś dom. Czy to ten sam dom w którym małżeństwo znajdowało się obecnie? Nie wiem. W prawym dolnym rogu ekranu znajdował się podpis autora wraz z datą ukończenia dzieła "Steven J. Johnson 1818" . — Nie podoba mi się ten obraz — powiedziała cicho Stephanie. — Dlaczego? Czy to przez to, że masz uczulenie na zboże? — śmiał się Jack. — Przestań to nie jest śmieszne! Po prostu... — i tu przerwała. — MAMO! TATO! NA POMOC! — dobiegły do nich krzyki z ogrodu znajdującego się za domem. Małżeństwo ruszyło na ratunek. Biegli ile sił w nogach. Kiedy dobiegli na miejsce zauważyli że Susan i Jeff klęczeli koło leżącego na trawie Stevena. — Co się stało? — powiedział ojciec. — To coś... wybiegło z... piwnicy... Wyglądało jak... — Steven nie zdążył skończyć zdania. Zakrwawiony stracił przytomność. — Jeff! Dzwoń po karetkę! Szybko! — Stephanie krzyczała jak opętana. Chłopiec sprintem pobiegł do domu. Podbiegł do telefonu i zadzwonił. "Karetka będzie za moment, pilnujcie rannego.". Tyle usłyszał. Dziwi was zapewne jak to "coś" wybiegło z piwnicy. Otóż oprócz wejścia, które znajdowało się wewnątrz było jeszcze jedno na zewnątrz w ogrodzie. Ale wróćmy do naszej historii. Po mniej więcej piętnastu minutach, pogotowie dojechało na miejsce. Policja z resztą też. Policjanci pytali się dzieci co się stało, co zaatakowało ich brata. Stephanie stała na ulicy ze łzami w oczach, patrząc, jak lekarze wnosili nieprzytomnego Stevena do karetki. Podbiegła do niej sąsiadka. Miała około 60 lat. — Wprowadziliście się do tego domu! — powiedziała — No i co ? Czy to coś złego? — Stephanie cicho odpowiedziała nawet nie patrząc nawet na sąsiadkę. — Bardzo! Ludzie mawiają, że jest on nawiedzony przez złe duchy — odparła ze strachem. — Niech się pani nie wygłupia. — tym razem matka zaatakowanego chłopca spojrzała na sąsiadkę — Muszę pobyć sama. — Dobrze. — powiedziała staruszka odchodząc. Natychmiast do Stephanie podbiegł do niej jej mąż Jack. Przytulił ją i powiedział "Nic mu nie będzie zobaczysz." . Ale nawet to nie pomogło. Matka płakała przez resztę dnia. Nadszedł nowy dzień. Pogoda była taka sobie. Około 25 stopni Celsjusza, niebo było czyste, nie pojawiła się na nim nawet najmniejsza chmurka. Rodzina Huggerów, bo właśnie tak mieli na nazwisko, zasiadła do śniadania. Nagle zadzwonił telefon. Odebrał Jack. Po pięciu minutach rozmowy odłożył słuchawkę i powiedział: — Steven...on nie żyje. — powiedział starając się zatrzymać łzy. Cała rodzina pogrążyła się w smutku. Łzy spływały im z oczu. Susan wstała i bez słowa poszła do swojego pokoju. Nagle usłyszeli krzyk albo nawet pisk. Jeśli miałbym go opisać powiedziałbym, że był niemal identyczny do pisku wydawanego przez Nazgule w "Władcy Pierścieni". Cała rodzina wbiegła jak dzika do salonu. Zobaczyli Susan wskazującą palcem "pusty" obraz. Okazało się, że nie jest on taki pusty. Pojawiła się jedna osoba! Małżeństwo zbliżyło się do obrazu każąc dzieciom iść do swoich pokojów. Na obrazie był... Steven! Stephanie krzyknęła ze strachu. Postać na obrazie nie miała oczu. Tylko czarne otwory. — Wyprowadźmy się i to natychmiast! — krzyknęła przerażona Stephanie. — Spokojnie! — starał się uspokoić żonę. Nagle z sypialni dzieci (cała trójka miała wspólną sypialnię) rozległ się przerażający krzyk mrożący krew w żyłach. Małżeństwo znów ile sił w nogach popędziło po schodach do sypialni bo powinniście się tego domyślić. Kiedy wbiegli do sypialni zobaczyli horror. Dzieci leżały w kałuży krwi. Miały wydłubane oczy, otwartą klatkę piersiową i brzuch, wyciągnięte wnętrzności a na ścianach było napisane (nie krwią ale dziwną czarna cieczą) "Wasze dzieci były smaczne. Wy też jesteście?". Stephanie straciła przytomność. Jack przerażony nie wiedział co się stało. Nie mógł się ruszać. Słyszał ma schodach kroki. Ktoś szedł po niego. On także stracił przytomność. Obudził się w dziwnym pomieszczeniu przywiązany czy nawet przykuty do ściany. Gdzieś w rogu zauważył małą sylwetkę. "Stephanie żyje!" — pomyślał. Tak to była Stephanie. Ale czy żywa? Nagle zapaliło się światło. Oślepiło mężczyznę. W końcu po kilku minutach oczy przyzwyczaiły się do światła. Zrozumiał, że był w dziwnym pomieszczeniu a w rogu leżała Stephanie. Ale to co zobaczył przeraziło go. Stephanie została pozbawiona skóry na twarzy, oczu , dłoni i stóp. Jack chciał płakać. Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł facet w masce podobnej do maski, której używał zabójca w filmie "Krzyk". Maska była tak zmodyfikowana żeby widać było tylko usta człowieka, który ją nosił. Te okropne usta. Bez skóry z ostrymi czarnymi zębami. Patrzył się na Jacka. Zaczął się śmiać. Okropnie. Powoli odsuwał się w lewą stronę od drzwi tak żeby weszła jeszcze jedna bestia. Ogromna przypominającą psa, czarnowłosa kreatura. Pysk był krótki i szeroki. Podobnie jak jego pan nie miał na nim skóry. Właściciel bestii zbliżył się do Jacka, przykucnął i wyciągnął taśmę z pod płaszcza i zakleił twarz mężczyźnie. Chwilę później powiedział do swojego potwora ochrypłym głosem: — Pilnuj go! Monstrum zawarczało jakby na znak, że zrozumiało polecenie. Zabójca wyszedł. Pół godziny później przyniósł do pokoju w którym znajdował się Jack i jego żona wielkie pudło. Pudło pełne urządzeń do tortur. Najpierw zabrał się za Stephanie, która chyba już nie żyła. Ostrym narzędziem rozciął jej brzuch tak żeby jego "pupilek" mógł zjeść jej wnętrzności. Odwrócił się do Jacka i dziwnym urządzeniem zaczął obcinać mu palce od prawej ręki, rzucając je w kierunku potwora. Jack wiercił się i chciał krzyczeć ale nie mógł. Zabójca zbliżył się do ofiary bardzo blisko. Na szczęście dla Jacka zbyt blisko. Morderca zobaczył zawieszony na szyi mężczyzny mały krzyż. Zaczął piszczeć niewyobrażalnie głośno. Na tyle głośno, że mogli usłyszeć je dwaj policjanci patrolujący tę okolice. Była to stara krypta na środku cmentarza. Bez zastanowienia pobiegli do starej budowli. Wbiegli do niej i pierwsze co zobaczyli to kobietę pozbawioną wnętrzności, oczu, dłoni i stóp, oraz Bestię. Zaczęli strzelać do potwora trafiając go kilka razy w szyję i głowę. Monstrum padło martwe na ziemię. Zabójca wstał i patrzał na policjantów. Próbował rzucić w jednego z nich nożem ale nie zdążył. Został "rozstrzelany". Podbiegli do Jacka i uwolnili go. Jack wyprowadził się z potwornego domu do mieszkania w bloku. Co noc śnił mu się obraz, na którym była jego rodzina. Pozbawiona oczu. Mężczyzna nie wytrzymał. Popełnił samobójstwo skacząc z dachu swojego budynku, który miał 7 pięter. Tak zakończyła się historia rodziny Hugger. Straszny dom kilka tygodni później wyburzono ale obrazu nigdy nie odnaleziono. Nikt nie wie co się z nim stało. Niektórzy mówią, że sąsiadka go zabrała, inni że obraz obrócił się w proch, a jeszcze inni że zabójca powstał i zabrał go do swojej kolekcji. Być może nigdy się nie dowiemy... --\/ | P E R Kategoria:Opowiadania Kategoria:Legendy miejskie