PropertyValue
rdfs:label
  • Jangada/II/11
rdfs:comment
  • Tak, odpowiadamy, i wytłomaczymy zaraz że był to czysto fizyczny fenomen. Przeznaczona do Manao kanonierka rządowa Santa-Anna dopłynęła właśnie do przesmyku Frias. Nieco przed ujściem rzeki Negro, wywiesiła swą flagę i uczciła wystrzałem działowym pawilon brazylijski. Skutkiem tego wystrzału nastąpiło pewne drganie powierzchni wód, które dosięgając następnie do dna rzeki, dostatecznem było do podniesienia ciała Torresa, lżejszego już nieco skutkiem rozpoczynającego się rozkładu. Tym sposobem uniesione ciało wypłynęło na powierzchnię Amazonki. — Serce bije! krzyknął radośnie. — Torres...
Tytuł
  • |1
Poprzedni
  • [[
Sekcja
  • Rozdział
  • Część II
Następny
  • [[
adnotacje
  • Dawny|latach 1881-1882
dbkwik:wiersze/property/wikiPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • Tak, odpowiadamy, i wytłomaczymy zaraz że był to czysto fizyczny fenomen. Przeznaczona do Manao kanonierka rządowa Santa-Anna dopłynęła właśnie do przesmyku Frias. Nieco przed ujściem rzeki Negro, wywiesiła swą flagę i uczciła wystrzałem działowym pawilon brazylijski. Skutkiem tego wystrzału nastąpiło pewne drganie powierzchni wód, które dosięgając następnie do dna rzeki, dostatecznem było do podniesienia ciała Torresa, lżejszego już nieco skutkiem rozpoczynającego się rozkładu. Tym sposobem uniesione ciało wypłynęło na powierzchnię Amazonki. Znany ten fenomen tłomaczy ukazanie się topielca. Szczególniejszym więc był tylko szczęśliwy zbieg okoliczności, który w tej właśnie chwili sprowadził Santa-Annę po nad miejsce poszukiwań. File:'Eight Hundred Leagues on the Amazon' by Léon Benett 66.jpg Zobaczywszy zwłoki, Manuel a za nim wszyscy towarzysze krzyknęli i natychmiast jedna piroga popłynęła ku niemu a jednocześnie nurka wyholowano na tratwę. Ale jakież było przerażenie Manuela, gdy ujrzał Benita bezwładnego, nieokazującego śladu życia. Coprędzej zdjęto z niego skafandr i zaczęto cucić. File:'Eight Hundred Leagues on the Amazon' by Léon Benett 65.jpg Benito stracił przytomność skutkiem nader silnych wyładowań elektryczności przez strętwę. Zrozpaczony Manuel wołał, rozcierał go, wdychał mu własny oddech, przykładał ucho do serca, dla przekonania się czy bije jeszcze. — Serce bije! krzyknął radośnie. Tak, serce bić jeszcze nie przestało, to też po upływie kilku minut, troskliwe starania Manuela przywróciły go do życia. — Torres... Oto najpierwsze słowo jakie Benito wymówić zdołał. — Jest, jest, rzekł Fragoso, ukazując nadpływającą pirogę. — Ale co się tobie stało, Benito? zapytał Manuel; czyby brak powietrza... — Nie, tylko węgorz elektryczny rzucił się na mnie... ale ten huk?... fen grzmot?... — Był to wystrzał armatni, i ten właśnie wyrzucił Torresa na powierzchnię wody, odrzekł Manuel. W tej chwili piroga dopłynęła do tratwy; na dnie jej leżało pochwycone przez Indyan ciało Torresa. Krótki pobyt w wodzie tak mało go zmienił, iż łatwo poznać go było. Przyklęknąwszy w łodzi, Fragoso zaczął rozpinać suknie topielca, które rozpadały się w ręku. Gdy prawe ramię zostało obnażone, uderzyła go zagojona blizna po dawnej ranie od noża. — Ah! ta blizna! zawołał... ależ tak... tak... przypominam sobie... — Co takiego? zapytał Manuel. — Pewną kłótnię... tak... której byłem świadkiem w prowincyi Madeira... będzie temu lat trzy... Jak też mogłem o tem zapomnieć... Ten Torres należał do milicyi leśnych kapitanów... Wiedziałem dobrze iż widziałem już gdzieś tego nikczemnika!... — Cóż nas to teraz obchodzić może! zawołał Benito... Szukaj czy jest przy nim puszka. I to powiedziawszy, chciał sam szarpnąć resztki odzienia okrywającego piersi topielca. Ale Manuel powstrzymał jego rękę. — Chwilkę cierpliwości, Benito, rzekł mu. A zwracając się do ludzi przedsiębiercy, znajdujących się na tratwie, których świadectwo, jako zupełnie obcych rodzinie Dacosta, nie mogło być podejrzane, rzekł do nich: — Zwróćcie, proszę, baczną uwagę na wszystko co nastąpi, abyście mogli zeznać to w sądzie. Zbliżyli się do pirogi. Fragoso rozpiął pas obciskający ciało Torresa pod rozdartą ponszą i kładąc rękę na kieszeni odzieży, krzyknął: — Puszka!... jest puszka!... Z piersi Benita wydarł się okrzyk radości; rzucił się ku zwłokom aby pochwycić puszkę, otworzyć i zobaczyć co się w niej znajduje. — Niemożna, kochany Benito, rzekł mu Manuel, zawsze rozważny i panujący nad sobą; należy unikać wszystkiego co mogłoby wzbudzić podejrzenie urzędników; trzeba aby bezinteresowni świadkowie mogli zaręczyć, iż puszka ta znajdowała się rzeczywiście przy wydobytych z wody zwłokach Torresa. — Masz słuszność, rzekł Benito. — Proszę cię, przyjacielu, rzekł Manuel, zwracając się do podmajstrzego, bądź tak dobry, przeszukaj kieszeń zmarłego. Podmajstrzy spełnił żądanie i wyjął z kieszeni metalową puszkę, której pokrywa była szczelnie przyszrubowana, zdawało się więc że woda nie mogłaby dostać się do wnętrza., — Czy jest w niej papier? zawołał Benito z gorączkową niecierpliwością. — Tylko sędzia może otworzyć puszkę i przekonać się czy znajduje się w niej ów dokument, rzekł znów Manuel. — Ah!... prawda!... masz słuszność... a więc płyńmy do Manao, zawołał Benito. W dziesięć minut później piroga wpłynęła do portu Manao; Benito i towarzysze jego wylądowawszy pobiegli spiesznie do sędziego Jarriquez, prosząc przez woźnego o jak najspieszniejsze posłuchanie. Sędzia kazał wprowadzić ich do swego gabinetu. Tu Manuel opowiedział wszystko co zaszło od czasu pojedynku, w którym Torres padł śmiertelnym ugodzony ciosem, aż do chwili gdy odnaleziono jego zwłoki i podmajstrzy wyjął z kieszeni przyniesioną puszkę. Jakkolwiek opowiadanie to zgadzało się z zeznaniem Joama Dacosta odnośnie do Torresa i proponowanego przez tegoż handlu, jednakże sędzia Jarriquez uśmiechnął się z niedowierzaniem. — Oto jest puszka, rzekł Manuel; żaden z nas nie dotknął się jej nawet, podający ją panu podmajstrzy sam wyjął ją z kieszeni Torresa. Sędzia wziął puszkę, obejrzał starannie na wszystkie strony, potem potrząsł nią i kilkanaście sztuk znajdujących się wewnątrz pieniędzy, wydało dźwięk metaliczny. Czyżby w puszce tej nie było zeznania prawdziwego zbrodniarza, które Torres chciał sprzedać Joamowi Dacosta na tak haniebnych warunkach? Miałżeby ten dowód niewinności niesprawiedliwie skazanego zginąć niepowrotnie? Łatwo pojąć jak gwałtownem wzruszeniem miotani byli widzowie tej sceny. Benito czuł że serce jego ściskało się, przyspieszonem uderzając tętnem. Nie mogąc zapanować nad sobą, zawołał złamanym głosem: — Otwórz!... otwórz!... Sędzia zaczął odszrubowywać pokrywkę, następnie zdjął ją i przechylił puszkę — na stół wypadło z niej kilka sztuk złota. — Ale papier!... papier!... wołał Benito opierając się o stół, gdyż nogi chwiały się pod nim. Sędzia wsunął palce do puszki i nie bez trudności wyjął z niej starannie złożony zżółkły papier, ale nic nieuszkodzony przez wodę. — Dokument!... dokument!... krzyczał Fragoso; jest to ten sam papier, który widziałem w ręku Torresa. Sędzia rozłożył papier i powiódł po nim oczyma; pierwsza i druga stronica zapisana była dość dużemi literami. — Tak, rzekł, zdaje się nie ulegać wątpliwości że jest to dokument... — O tak! zawołał Benito, a dokument ten dowodzi niewinności mego ojca! — Tego nie wiem, odrzekł sędzia, i zdaje mi się trudno bardzo będzie się dowiedzieć... — Dlaczego?... zawołał Benito, i śmiertelna bladość twarz jego pokryła. — Ponieważ dokument pisany jest sposobem kryptograficznym (skrytopismem), którego niepodobna odczytać nie posiadając klucza, odpowiedział sędzia.